N.N.
Ciekawe jest, że piszesz o poszanowaniu innych wypowiedzi. Twoje posty są pod tym względem idealnym przykładem...
Kolejny raz zarzucasz mi, że jestem człowiekiem, który nie chce zmieniać swojego zdania. Przypomnę tylko, że ponad rok temu skrytykowałem komiks Kick-Ass. Wtedy również wywołała się interesująca dyskusja pomiędzy mną, a innymi użytkownikami forum. I co z niej wynikło? A to, że na spokojnie ponownie przeczytałem album od Muchy i swoje zdanie zmieniłem. Po przeczytaniu drugiego tomu, zostałem wielkim fanem tej serii. I tak zostało do dzisiaj. Twoje zarzuty więc, w stosunku do mnie są absurdalne. Ponawiam swoje pytanie, co zmieniłaby w mojej wypowiedzi z wczoraj, sytuacja w której zapoznałbym się z wypowiedziami osób, które od kilku lat nie logowały się na forum? Miałem grzecznie odwoływać się do postów z przed dobrych kilku lat? Nie rozśmieszaj mnie, na poprzednich stronach poruszonych zostało wiele tematów, kompletnie nie związanych z moim odbiorem Trudnego Pożegnania. Czy rozmowa o ewentualnych dodrukach Egmontu czy pakiecie 7 tomów w Incalu, zmieniłoby mój pogląd? Nie.
Zacytuj dowolną z moich wypowiedzi, w której napisałem że Sin City to gówno. Bo w swoich postach posuwasz się coraz dalej w oskarżeniach, kompletnie niepotrzebnie. Nie wiem dlaczego, przyznaliście sobie rolę osób, które muszą pokazać mi odpowiedni tok myślenia, przy zapoznaniu się z Sin City. Nie mam problemu z tym, że sporo osób odpowiedziało negatywnie na mój post, to Twoje kolejne naciągnięcie prawdy (jedyny problem to trudności z płynnym odpowiadaniem na wszystkie poruszone wątki). Cieszy mnie, to od wczoraj dyskutujemy o komiksie, w temacie którego była dłuższa cisza. Mój odbiór jest diametralnie inny od Waszego, teraz znowu mogę Was sprowokować, ale wydaje mi się, że jeśli komuś dany komiks nie podchodzi, to nie trzeba go zmuszać do ponownego czytania, aby zauważył wszystkie pozytywy i zachwyty umieszczone tutaj od wczoraj. Po prostu odpuszczam dalszą przygodę z Sin City i zabiorę się za inne komiksy. Możesz uważać mnie za durnia, bo odważyłem się w pewnym stopniu skrytykować album F. Millera, masz do tego pełne prawo, tak samo jak ja mam pełne prawo skrytykować, coś co mi się nie podoba.
Koledzy! Darku, Marku, Jerzy (i inni)! Chcieliśmy masowego rynku komiksu, to go powoli mamy, a wraz z nim masowego czytelnika, który kupuje dużo, czyta dużo, nawet i na forum pisze dużo, ale niewiele rozumie z tego, co przeczytał, albo nie myśli nad tym, co przeczytał. W swojej naiwności zadowala się resztkami z lekturowego stołu innych, cytując (i upraszczając) Umberto Eco - interesuje go intryga, perypetie i wreszcie ekscytujące rozwiązanie, nie konwencje, estetyka, znaczenia i wszystko to, na co zwraca czytelnik nieco bardziej dociekliwy.
Co więcej, ani myśli wyściubiać nosa poza swoje "wydaje mi się/moim zdaniem", nie ma ochoty ani na dyskusję o tym, co przeczytał (bo wystarczy mu wyrażenie swojej o nim opinii), ani na zapoznanie się z tym, co sądzą inni. Nie ma żadnej ochoty czytać czegoś w należytym kontekście, nie interesuje go wcale dlaczego to Miller zrobił to tak, a nie inaczej, nie interesuje go dlaczego inni (słusznie lub niesłusznie) mogą uważać go za twórcę wybitnego.
Wiem do czego zmierzasz, ale nie wziąłeś pod uwagę jednej rzeczy. Skoro po zapoznaniu się z danym albumem, wiem już, że wizja autora do mnie nie trafiła/ nie przekonała mnie, to po co mam dalej brnąć w ten temat? Dlaczego mam się katować i zajmować czymś, co nie przynosi mi przyjemności? Nie uważam siebie za masowego czytelnika, nie jestem osobą która czyta komiks, tylko po to, aby go przeczytać.
Jeśli zauważam w tytule jego potencjał, to wtedy mogę bawić się w wyszukiwanie informacji, o autorze i jego dokonaniach. Mogę poznawać wizję interpretacji innych osób/użytkowników. Zarzucasz, że czytamy bez zastanowienia, a moja jednostka naprawdę nie widzi w Sin City nic nadzwyczajnego. I nigdzie w poście nie wstawiłem tekstu w stylu, co Wy widzicie w tym albumie? Z uwagą czytałem kontry, ale jednak pozostanę przy moim pierwotnym zdaniu.
Nijaki = niczym niewyróżniający się, niemający charakterystycznych cech...
No właśnie w tym cały problem, mam nieodparte wrażenie, że kreska jest właśnie nijaka. Nie przedstawia tego, co powinna przedstawiać. Nie potrafię wyobrazić sobie Miasta Grzechu, bo na kadrach prezentuje się ubogo, w małej ilości szczegółów. Nie ma swojej charakterystyki, nie widzę tam zła, brudu czy strachu. Nacisk kładziony jest na bohaterów, a drugi plan jest mocno pomijany. Scenariusz nadrabia wiele, ale pewnych rzeczy przeskoczyć nie może. Nie komponuje mi się więc, złączona wizja albumu. Dokładniej już tego opisać chyba nie mogę.