Jesli w tym slowniku o ktorym piszesz jest definicja powiesci epickiej, to po prostu opublikuj ja tutaj i bedzie po dyskusji.
Nie wiem czy jest, słownik mam we Wrocławiu, ale jest termin "epika", pod którym to hasłem jest dość długi jak na słownik opis ewolucji epiki i tam właśnie pod koniec występuje związek frazeologiczny "powieść epicka".
Z tym sie zgodze, tylko ja te cechy inaczej rozumiem. Dla mnie epickosc to linia fabularna, sposob narracji i nic poza tym.
No właśnie, sposób narracji. W szerszym pojęciu epickości nie kojarzyłbym przede wszystkim z monumentalizmem, ale z czymś mu pokrewnym: przypadek kiedy autor skupia się dokładnym zilustrowaniu każdego osobnego elementu przedstawionego świata, a jednocześnie ściśle trzyma się całości, którą widzi nie jako z góry skupiając się zarazem na każdym osobnym szczególe. W malarstwie przykładem modelowym niech będzie "Grunwald" Matejki, gdzie mamy gigantyczną scenę bitwy, chaos i tłum, a jednocześnie możemy się przyglądać każdemu szczegółowi z osobna gdyż obraz ten, choć stanowi całość, jest przecież kompleksem autonomicznych zdarzeń, które się na tą całość składają. Możemy się z osobna przyglądać przedśmiertnym zmaganiom von Junginena, w innym miejscu - wyczynom Zawiszy Czarnego, w jeszcze innym - Janowi Żiżce szlachtującemu jakiegoś Krzyżaka. Ale możemy też przyjąć inny punkt widzenia - oddalić się od obrazu na odległość paru metrów i wtedy zobaczymy całą bitwę, jatkę pełną różnych pomniejszych potyczek, spięć, dramatów. Dlatego też "Strażnicy" są komiksem epickim: jest to opowieść zamknięta i jako taka daje się streścić w kilkunastu zdaniach, ale gdy ją czytamy obcujemy z masą detali, z szeregiem autonomicznych historii które są kompleksową częścią całości.
Podobnie jest z "Iliadą": sławny opis tarczy Achillesa jest takim typowym dla epiki skupieniem się na szczególe (chociaż nie wnosi on niczego do akcji), sceny batalistyczne u Homera to przemienność opisu zmagań indywidualnych z rzutem panoramicznym na pole bitwy. Masz rację, epickość to pewna strategia narracyjna, szczególny sposób opowiadania, zmierzający do jak najwierniejszego oddania obrazu świata poprzez nasycenie szczegółami, zbliżenie sztuki do życia. Nic nie jest tak epickie jak rzeczywistość w której się obracamy, w połączeniu z naszym fragmentarycznym postrzeganiem świata. Nie wykluczone zatem, że Twój telefon również jest epicki
Tutaj moge tylko powiedziec, ze Lampart to rzadki przyklad filmu, na ktorym nie wysiedzialem do konca i po jakichs trzech godzinach wyszedlem z kina.
A Smierc w Wenecji to nie jest ten film, z ktorego robili sobie jaja w "Chlopaki nie placza"?
Tak, to ten film. Może dałoby się to przełknąć gdyby "Chłopaki nie płaczą" był chociaż w jednej tysięcznej filmem tej klasy co "Śmierć w Wenecji", ale nasi młodzi filmowcy mają dużo kompleksów, więc się wyżywają; także na dziełach które byli zmuszeni oglądać jako studenci szkoły filmowej.
Co do "Lamparta" to oglądałem go cztery razy plus jeden raz po włosku w odrestaurowanej szerokoformatowej wersji i za każdym razem siedziałem jak zahipnotyzowany. Pewnie kwestia gustu, choć mogę zrozumieć dlaczego nie wysiedziałeś: otóż ten film tchnie "nudą" dzieła opickiego, w którym nie chodzi o szybkie opowiedzenie jakiejś tam fabułki (dla porównania powieść Lampedusy na której Visconti oparł swój film jest książeczką o objętości raptem 250 stron), lecz o skupienie się na obrazie przemijającej epoki, na każdym detalu który się na nią składał. Stąd przepych wizualny tego filmu, gigantyczna scena balu która zajmuje prawie jedną trzecią filmu, obraz przemijającej arystokracji będący tak tematem całego filmu, jak pojedynczych scen, choćby tej urzekającej ze starym się księciem Salinas, kiedy opuszcza balowe przyjęcie by w odosobnieniu wpatrywać się w portret - jedyny symbol trwałości. Ale zapędziłem się w sentymenty spowodowane tym, że film uwielbiam; w każdym razie oglądając go obcowałeś z kinem epickim w postaci czystej i modelowej, więc sam dobrze powinieneś wiedzieć, że kino epickie istnieje
Ok, zgodze sie, jesli udowodnisz, ze epickosc to cos wiecej niz fabula i narracja.
Ale po co, skoro to właśnie fabuła i narracja, czy raczej rodzaj fabuły i narracji. Ale właśnie tu się kryje kruczek, który kieruje nas ku zauważeniu bardzo szerokiego kontekstu epiki, daleko wykraczającego poza literaturę. Wprawdzie fabuła przynależy tylko do takich sztuk jak literatura, film czy komiks, które są przez nią spowinowacone - ale już narracja występuje wszędzie. Nasze myślenie jest narracyjne. Nasze postrzeganie świata jest narracyjne i nawet postrzeganie świata przez Dr Manhattana jest narracyjne. Narracja występuje tam gdzie czas, wszędzie gdzie coś się zaczyna, kończy, trwa. Wykracza nieskończenie poza świat kreacji artystycznych. Dlatego epickość jako forma narracji może występować wszędzie w świecie; to zależy od tego jak na ten świat spoglądamy. A niezależnie od tego jak spoglądamy, może występować we wszystkich gatunkach artystycznych: literaturze, muzyce, malarstwie, komiksie, filmie.
Jeszcze w kwestii terminów encyklopedycznych. Rzadko zaglądam do encyklopedii bo wiedza encyklopedyczna jest niekompletna i ułomna.
To z tego "wiem" się dowiedziałeś że Visconti był neorelaistą?