ja myślę, że tu nie chodzi o farbki, nie-farbki. Yokai to po prostu taki sobie przerywnik, historia banalna, schematyczna (w zasadzie jedna wielka nabojka) i, co tu dużo mówić, nudna - jak zresztą większość z tych ostatnich tomików. Amerykanie uparcie twierdzą, że Usagi trzyma poziom, a mi się wydaje, że odzywa się jednak pewne zmęczenie materiału. faktycznie najfajniejszym elementem komiksu jest wypukła okładka (przyjmuję zakłady: będzie w polskim wydaniu, czy nie będzie?).