Nigdziebądź i Gwiezdny... mogą znużyć, jeśli ktoś chce ultramegagłęboką fantastykę z gatunku "szaro-brudno i cynicznie". mnie sie podobały, bo są bardzo pozytywnie ładujące
zorro, owszem, perełki tak łatwo przegapić, zwłaszcza jeśli jakaś książka szybko pójdzie (szczególnie zę mamy bibliotekę, która kupuje wszystkie nowości i człowiek nienoniecznie nadąży zobaczyć co tam w środku). gazetki wydawców też sie przydają, ale wiadomo, że są konstruowane tak, żeby wzbudzić entuzjazm, a nie by dostarczyć rzetelnej recenzji.
Listy siedmiora nie czytałam, sięgnę po to, chyba, że nie będzie w hurtowniach (tak, ja jestem z tych, co to każda książkę ze sklepu pamiętają czy jest na składzie, wiec wiem, że będę musiała ją zamówić :P). ta pozycja wspomniana przez Nakago coś mi mówi, ale kurcze nie pamiętam, czy czytałam... pewnie po pierwszej stronie sobie przypomnę.
co czytam? generalnie wszystko, byle by opowieść cos wniosła w moje życie. pozycje obyczajowe są co prawda na dalszym planie, bo życie to ja przeżywam swoje własne, więc czytanie o cudzych dylematach "kocha nie kocha, będę mieć pracę, zmaganie sie z nałogiem, feminizmem, brakiem feminizmu czy-co-tam-jeszcze" mnie nie kręci, chyba, że jest śmieszne. niemniej różne Grochole i tego typu powiasteczki do wanny miłe są, ale nie powodują chęci zarwania nocy :P
o, wiem, co mnie ostatnio na śpiącego przerobiło - trylogia Rai-Kirah Carol Berg. i choć facetka koszmarnie przynudza pod koniec każdego tomu, to sama konstrukcja świata i magii była świetna... ale kurcze to było rok temu!
i dobry kryminał bym przeczytała. taki, ze nie odgadnę mordercy po trzech rozdziałach, tudzież nie odłożę książki, bo mnie detektyw denerwuje, bo jest kalką Marlowe'a czy innym przegranym-cynicznym-wiernym-ideałom facetem albo piękną-ale-pochłoniętą-pracą-bystrą-panią koroner. Jesli ktoś by napisał DOBRĄ książkę w stylu pierwszych serii CSI to bym była wniebowzięta (bo to, co jest na rynku ma stosunek 1:3 dobrego i chłamu).