Który z tych pracowników narobi się jak Pani z Infolinii Hatchette?
padłem! Pani z infolinii Hachette, będzie już chyba kultowa w środowisku komiksiarzy heh. Rozbawiłeś mnie solidnie swoim wpisem
No nie wiem. Przypomnij sobie jak pracujesz przy komputerze, coś tam piszesz. I co kilka wyrazó musisz kliknąć B a potem odklinkąć B. Za chwilę znowu kliknąć i za chwilę odkliknąć. I tak w kółko.
nie da się ukryć, że jest to upierdliwe - jak zresztą każda korekta - ale chyba mniej niż przekładanie non stop pisaków. Tak czy siak jednak, obydwie metody potwierdzają słuszność tego co napisałeś.
Jedna sprawa tylko, ciężko pogodzić się z tym, że rysownikowi się nie chce...
1) Jest to zajęcie, które lubi - sam przecież je wybrał,
2) Jest to jego pasja
3) Czytelnicy za to płacą, a on się utrzymuje,
4) W końcu to jego praca, do której się powinien przykładać.
Trochę to smutne, aczkolwiek prawdziwe, co napisałeś. Chłodna kalkulacja jest niestety w cenie. Przekładanie strat uzyskanych przez pogrubianie liter, przy takich dochodach jak ma np. Marvel to słaba rzecz. Niestety każdy grosz się liczy (stąd też 50 tysięcy reklam na 25 stronach komiksu).
Czy ja bym robił? to zależy jaki miałbym styl tworzenia rysunków i dymków. Jeśli robiłbym tak od początku to pewnie bym nie przestawał, ale fakt, że może się nie chcieć
Co do pytania odnośnie Pani z infolinii... Wiesz nigdy nie myślałem o tych literach, że mogłoby to komuś przeszkadzać. Owszem nie każdy musi załapać o co w nich chodzi czy je zauważyć, ale że komuś się to nie spodoba i będzie pisał skargi do Pani z infolinii, to bym nie pomyślał. Naprawdę myślisz, że są takie osoby? hmm...pewnie tak, skoro już się od tego odeszło