Ad. A) i B) Pisałem o tym w podlinkowanym artykule. W przypadku tych postaci była to standardowa umowa "work-for-hire". Robisz komiks. Dostajesz stówkę za stronę, ew. tantiemy ze sprzedaży, prawa autorskie przechodzą na wydawcę, a ty spadasz. Moore w wymienionych przypadkach podobnie jak wielu przed i po nim wiedzieli jak to działa oraz godzili się na to.
W przypadku Watchmen i V4V twórcy podpisywali kontrakt w przeświadczeniu, że prawa do dzieł wrócą do nich po spełnieniu danych warunków. Nie mam pod ręką linków, ale zs tego co czytałem myślano wówczas, że idzie nowe, lepsze. Że autor będzie nareszcie traktowany należycie, a nie jak wyrobnik. Tymczasem klauzula w kontrakcie pozwoliła DC na odraczanie oddania praw w nieskończoność co, choć jak najbardziej legalne, wg mnie jest moralnie naganne.
Należy też dodać, że na przestrzeni lat wielokrotnie działano wbrew woli i zaleceniom Moore'a (np. w przypadku ekranizacji czy tworzeniu gadżetów na podstawie serii na co się nie zgadzał). O portfel Alana się nie martwię bo pewnie ma z czego żyć, skoro odrzuca sześciocyfrowe kwoty oferowane za pobłogosławienie prequela i wedle tego co mówił w wywiadach (możliwe, że w tych wydanych u nas) nie przyjmuje żadnych pieniędzy płynących z tytułu ekranizacji itp. (bodajże nakazał DC przeniesienie praw majątkowych na współtwórców), egzemplarze autorskie nowych wydań wyrzuca do kosza (bo przychodzą pomimo tego, że wielokrotnie mówił ludziom z DC, żeby przestali), a w którymś przypadku gdyby nie to, że autorstwo jest niezbywalne, usunąłby swoje nazwisko z okładki komiksu bo tak bardzo się wkurzył na DC (chyba LOXG przy okazji prac nad Black Dossier, nie chce mi się teraz sprawdzać). To nie o dbałość o portfele chodzi tylko o zwykłą ludzką przyzwoitość.