Ja Luki czytałem od kuzyna, Asteriksy do Belgów (czyli 24. albumu) od dwóch kuzynów, bo mieli różne części (ale na szczęście razem mieli całość), potem już nie kupowali, a jak widziałem w kiosku w różnych momentach Rów, Syna i Odyseję, to mi mama za każdym razem nie chciała kupić (
), a Reszechezadę kupiłem już sobie sam za pieniądze ze zrywania czereśni (miałem 11 lat). No i aż do Galery już sam zbierałem białą, a potem zaczęła wychodzić granatowa i w końcu kupiłem te albumy, które wcześniej miałem od kuzynów, no i te 3 nigdy nie czytane (Odyseja totalnie zajebista).
Zawsze robię matce wyrzuty i jej przypominam, że moje najgorsze wspomnienie z dzieciństwa to właśnie moment, jak widziałem za szybą kiosku Asteriksa i Obeliksa na wielbłądzie, a ona za nic w świecie nie chciał mi tego kupić.
Smerfy to kupiłem przypadkowo na wycieczce w Zakopanem (1. numer, potem kupiłem jeszcze 2 albumy, a dwóch innych nigdzie nie widziałem).
A co do Tintina i Thorgala to nawet nie wiedziałem, że wtedy wyszły. Nigdzie ich nie napotkałem, dopiero po latach się o nich dowiedziałem. Jak w 1999 roku wyszło Piętno wygnańców, to byłem zaskoczony, że nie wydali poprzednich 2-3 albumów, nie miałem pojęcia o tych z 1994 i 1995.
Ja nadal jestem fanem Smerfów, pół roku temu dałem na Allegro chyba ze 45 złotych za brakujący egmontowy nigdy nie czytany album. I to w stanie takim sobie.