Chyba nie doceniasz możliwości ludzkiej wyobraźni, Jimmy. Jej granice sięgają daleko, jeśli tylko chcesz/potrafisz jej użyć, a jeśli jeszcze masz podstawowe informacje z dziedziny fizyki i technologii to ho ho
Jasne, że doceniam i nie umniejszam nikogo z forumowiczów - zauważam tylko, że ciągle i wciąż będzie to trawestacja podstawowych motywów, które wymieniłeś w pierwszym poście (plus "punkt Omega" Vikinga)
przypomina mi się opowiadanie "Dinozaury" ("Dinoasurs"), miano autora zabyłem (...) Rzecz była w którejś z antologii Wollheima w 1980-tych.
A wystarczy 5 sekund poświęcić i w googlu wstukać
Walter Jon Williams - Dinozaury (Dinosaurs) w antologii "Don Wollheim proponuje 1988"
w końcu ciała zaczna nas ograniczać i konieczne będzie znalezienie jakiejś alternatywy. To będzie punkt zwrotny, dalej nasze możliwości będą ograniczały tylko prawa fizyki.
Zakładając, że te prawa są nie zmienne i nie będziemy (jako BÓG
) mogli ich naginać/zmieniać
Może były by to wiadomości mentalne
To ciekawy i (zakładając, że w ogóle możliwe jest rozwinięcie w człowieku zdolności psychicznych, typu telepatia, telekineza itp.) sensowny pomysł, ale sam w sobie nie ratuje i nie prowadzi do rozwoju cywilizacji - wciąż będą to tylko wiadomości/informacje/odczucia, a problemem jest fizyczne przenoszenie ludzi/statków itp.
Można by również skonstruować urządzenie, które działało by jak ansibal z "Gry Endera", pozwalając na natychmiastową komunikację, bez względu na odległość.
Carda nie czytałem, ale pomysł takiego urządzenia iście "cudowny"
Innym pomysłem było by wykorzystanie tzw. wormhole - czyli tuneli czasoprzestrzennych do komunikacji. Jeśli stworzenie takiego przejścia między dwoma płaszczyznami przestrzeni było by w zasięgo ludzkich możliwości, przesyłanie nawet zwykłych fal radiowych przez nie, ułatwiło by komunikację na dużych dystansach.
Jeżeli fale to i pewnie ciała fizyczne w końcu by się dało.
Istnieje też inna możliwość: nigdy nie znajdziemy szybszej formy komunikacji niż fale radiowe, a wtedy statki kolonizacyjne stracą wszelki kontakt z ich macierzystą planetą. Nigdy nie dowiemy się, czy bezpiecznie dotarły na miejsce przeznaczenia oraz - co gorsza - czy cokolwiek znalazły.
No to dups! - ślepa uliczka i zostajemy na takim poziomie rozwoju jak jesteśmy (w sensie ogólnokosmicznym, bo możemy się rozwijać w obrębie układu słonecznego)
Może uważasz, iż mamy w pokorze czekać na naszą zagładę?
To zależy od światopoglądu - niektórzy wyznają zasadę "Bóg daje, Bóg odbiera" (i w przypadkach pewnych tragedii życiowych jest ona całkiem sensowną podporą). A o pokorę, wydaje mi się, chodziło w tym sensie, że prezentujesz ogromną pewność, że będziemy kiedyś (nieważne za jak długo) zmieniać się i przekształcać w Boga.
Powstanie w przyszłości Boga jest nieuniknione
O ile już go nie ma
alternatywą jest zagłada gatunku ludzkiego - a na to żadna cywilizacja dobrowolnie się nie zgodzi.
Nie godzić to się może, tyle że chcieć a móc to różne sprawy
Główną siłą motoryczną supercywilizacji będzie dążenie do zdobycia totalnej wiedzy, gdyż tylko ona umożli nam przetrwanie.
Jeszcze a propos przetrwania: supercywilizacja może wcale nie chcieć przetrwać - stary problem nieśmiertelności i znudzenia egzystencją
Technologiczny pęd pchnie nas na drogę do samoprzekształceń, zmienijących dotychczasową naszą postać.
Technologia może zmienić nas fizycznie, ale czy będzie w stanie oderwać nas od ciała? (czy raczej od materii w ogóle)
Będziemy wszędzie i nigdzie. A to oznacza powstanie Boga.
No wypadałoby być jeszcze wszechmocnym, móc kształtować bez ograniczeń otoczenie wedle swej woli.
Czy nasze życie jest "wynaturzeniem", "wyróżnieniem" a może "normą"?
Tego nie możemy stwierdzić, znając zaledwie tak mały skrawek kosmosu. (a różnica między wynaturzeniem a wyróżnieniem jest chyba w sumie nieistotna
)
Dlaczego Bóg nie powtórzył swojego dzieła?
Tzn. w jakim sensie? Człowieka / życia czy w ogóle wszechświata? Zresztą, ani tego ani tego nie możemy być pewni.
W jednym z opowiadań w "Fantastyce" było fajne opowiadanie o tym jak Bóg ucieka przed potężnymi istotami ludzkimi. [/b]
Lester del Rey "Wieczorna modlitwa" w pierwszym numerze "Fantastyki" (1/82), lub w "Niebezpiecznych wizjach" Harlana Ellisona jako „Wieczorne nabożeństwo”. Klasyka, jedno z najlepszych jakie czytałem (chociaż gdyby się przyczepiać logiczności, to i Bóg jakiś taki ludzki, ze słabościami i Człowiek mało boski (np: jeżeli dobrze pamiętam to wciąż podróżując posługiwał się statkiem))
A w ogóle to nie wydaje się Wam dziwne wybieganie tak daleko naprzód (gdzie 5mld lat kiedy zgaśnie Słońce jest jedynie drobnym przystankiem) i snucie wizji wszechpotężnego Człowieka, przy zaledwie kilkudziesięciu tysiacach lat dotychczasowej historii ludzkości i 50 latach od postawienia stopy poza naszą planetką?