Uwaga SPOILERY!
No to może teraz parę słów ode mnie, dlaczego to „nie podobał się mi” Lupus:
1. Przede wszystkim sama historyjka. Odnoszę wrażenie, że tak naprawdę Peeters sam nie wiedział do końca o czym chciał opowiedzieć. Wprawdzie wątek przyjaźni pomiędzy Lupusem a Tonym jest głównym trzonem treści komiksu i mamy tu klimaty z cyklu easy rider, carpe diem - jutra nie ma i „ćpajmy, bo świat jest zły”, brak jest jednak jakiejś konkretnej myśli, czy konkluzji tego wątku, lub też jakiegoś ostatecznego wniosku lub przesłania (czy to wyrażonego wprost, czy też zamarkowanego w zamierzonych niedomówieniach) – a wątek kończy się ostatecznie w pierwszym tomie. Nie spełnia takiej roli stwierdzenie Lupusa na str. 59 „Niczego między nami nie ma.... zresztą niczego między nikim nie ma” i w następnym kadrze: „Ludzie rozmawiają ze sobą... tak jest natura rzeczy”. Pierwsze z zacytowanych stwierdzeń jest przecież oczywiście nieprawdziwym i niczym nie uzasadnionym uogólnieniem (pamiętajmy, że komiks wpisuje się w nurt obyczajowego, winien więc zawierać pewne przesłanie), a drugie jest zwykłym, pustym truizmem, a Lupusowi chodzi o to, że Tony z nim nie rozmawia.
Jak natomiast postępuje główny bohater po ostatecznym zakończeniu trwającej od dzieciństwa przyjaźni? – do bólu racjonalnie: usuwa ślady i ucieka, bez jednej łzy, czy zdania refleksji, zabierając ze sobą Saanę - osobę będącą pośrednio przyczyną śmierci Tony`ego.
W komisie pojawiają się wątki w których skumulowane są duże dawki emocji, jednakże bez głębszego uzasadnienia w treści opowiadania. Przykład: złowienie małego potwora (str.34-37). Przecież sposób narysowania złowionej istoty prowadzi do wniosku, że zabicie go było czymś złym, niepotrzebnym, a wygląd stwora wzbudza zwykły żal i poczucie straty – treściowo nie zostało to w żaden sposób przez Peetersa wykorzystane, czy wyjaśnione, a sposób zachowania bohaterów, gdy Tony klnie z powodu bolących pleców, a Lupus się z tego śmieje stoi wręcz w sprzeczności z tym emocjonalnym ładunkiem. Nie tylko jednak ten wątek, ale cała symbolika morza i połowu nie zostały w sposób należyty w komiksie wykorzystane, choć ma się wrażenie, że autor coś jednak chciał powiedzieć. Innym przykładem jest przeładowanie wręcz rysunków większymi lub mniejszymi zbliżeniami na szczegóły twarz, a zwłaszcza oczy postaci, co przecież też zawiera komunikat o wzmożeniu emocjonalnym w treści, a nie zawsze jest to uzasadnione w opowiadaniu. Przykłady: str. 26 i 60. Wracając jeszcze przy wątku połowu, w żaden sposób nie mogę zrozumieć motywów, jakim kierują się bohaterowie: wynika z komiksu tyle tylko, że polują wyłącznie dla satysfakcji zabicia jakiegoś rzadkiego zwierzęcia, czym większego, tym lepiej. Jeżeli to ma być tłem dla zbudowania w komiksie postaci bohaterów, którzy – jak się sugeruje – mają coś czytelnikowi głębszego przekazać, to ja się z czymś takim zgodzić nie mogę.
2. W trakcie lektury narastało we mnie zresztą rozdrażnienie osobami samych bohaterów, a zwłaszcza Tony`ego, którego profil psychologiczny wynikający z treści komiksu jest – moim zdaniem – po prostu niewiarygodny. Tony jest osobą „po przejściach”, bliżej przez autora nie określonych (wojsko, ojciec). Reaguje wybuchowo w różnych sytuacjach – OK., ale spójrzmy jak i w jakich sytuacjach. O ile rozumiem rosnące napięcie i wybuch agresji przy zakupie narkotyków przez osobę najprawdopodobniej uzależnioną (walka z ochroniarzem), będąca naturalnym następstwem w schemacie: potrzeba > niemożność zaspokojenia potrzeby > frustracja > agresja, to w żaden sposób nie mogę zrozumieć i zaakceptować postępowania Tony `ego w sytuacji, gdy wynajęty przez ojca Sany człowiek przyjeżdża, by ją zabrać, a nasz bohater, który wprawdzie najpierw pieczołowicie zwierza się jej ze szczegółów swego życia, by potem lekceważąco stwierdzić na str. 65 „... i za parę dni, w następnym barze – wysiadka! Hop, i po sprawie!...”(por. też wypowiedź Tonyego w dolnym lewym kadrze na str. 67), dla zatrzymania dziewczyny posuwa się do zabójstwa człowieka. By nie przedłużać napiszę jeszcze tylko o zupełnym drobiazgu a mianowicie, że irytujące było dla mnie narysowanie na koszulce Saany numeru 13, co było przecież zupełnie zbędnym – wobec treści wypowiedzi tej bohaterki – zabiegiem.
3. I Karol i Maciej zwrócili na to już uwagę, ale ja napiszę wprost: nie jest dla mnie czytelny sposób w jaki Peeters „prowadzi” opowiadanie. Przyczyna tego leży nie tylko w treści (o czym mowa powyżej), ale też w kadrowaniu, które chwilami szwankuje (choć w innych momentach jest dobre). Przykład: str.26, gdzie kompozycja strony wręcz chyli się ku upadkowi. Komiks jest po prostu nierówny. Wynika to także z faktu, że narratorem jest Lupus, który dużo, zbyt dużo, komentuje, stwierdza, konstatuje itd., co prowadzi miejscami do „przegadania” w komiksie i naruszenia równowagi pomiędzy słowem a rysunkiem.
To w skrócie tyle w rozwinięciu stwierdzenia, że „się mi nie podoba”.
Podoba mi się natomiast maniera w jakim komiks został na rysowany, miejscami bardzo podobają mi się rysunki. Być może coś zostanie wyjaśnione też w dalszej części.