Irku wg mnie nie powinienes wiedziec niczego o tym jak pracuje peeters- ja sie dowiedzialem i tylko mi to przeszkadzalo
turru ma racje: peeters tropow w lupusie zostawil w cholere
inna rzecz ze to problem tego komiksu vide recenzja niejakiego zulczyka:/
Zgadza się, Karolu, nie powinienem przed przeczytaniem komiksu wiedzieć tego, czego Ty dowiedziałeś się o Lupusie od autora. Powinienem sam to odczytać, wyłącznie na podstawie lektury komiksu. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Przecież są od razu widoczne klimaty z cyklu Easy Rider, narkotyki, itd., o czym już pisaliśmy. Więc od razu winien się czytelnikowi nasunąć wniosek o pewnej umowności opowiadanej historii, dopuszczający braki w fabule i inne, mniej lub bardziej określone „odjazdy”.
Czy aby na pewno?
Uważam, że nie, a przyczyna tego leży w braku konsekwencji w przyjętej przez Peetersa metodzie prowadzenia opowieści, która – już do końca nie wiem – czy jest historią pana o imieniu Lupus, czy też opowieścią o stanach emocjonalnych i tonach „grających w duszy” autora.
Według tego, czego się dowiedziałem od Karola, jest zarówno jednym jak i drugim.
Te niekonsekwencje, a w efekcie brak jednoznacznego komunikatu dla czytelnika jak komiks odczytywać, bierze się stąd, że wprawdzie dużo się w nim mówi o narkotykach, bierze się je i żyje się chwilą, a kadry uporczywie wracają do obrazu podkrążonych oczu odurzonego Lupusa, to jednak w fabule jest zachowana rzeczywistość, która w treści komisu ma swoje kontinuum. Ten realny charakter przedstawianych w historyjce faktów jest wyeksponowany nadto przez skontrastowanie obrazów z pierwszej strony komiksu, gdzie Lupus śpi, z treścią następnej strony (i dalszego ciągu), gdzie „wchodzi się” w zasadniczy tok opowiadania i oprócz gadania o narkotykach itd. brak jest komunikatu o tym, by opowieść traktować chociażby w jakimś stopniu umownie.
A przecież w komiksowym wachlarzu środków formalnych jest aż nadto narzędzi, by to należycie pokazać, a przykład z pierwszej strony pokazuje, że i Peeters je zna.
Być może nie najlepszym przykładem, który przyszedł mi do głowy ze względu na pewne podobieństwo w manierze rysunków, są wydane w Polsce komiksy o Corto Maltese Pratta, który potrafi opowiadać tak, że od razu „czuje się” oniryczność, nierzeczywistość fabuły, przy czym nie wynika to jedynie ze sposobu rysowania.
Zgadzam się z tym co napisał Turu, uważam jednak, że Peeters opowiadając tak a nie inaczej Lupusa popełnił błędy, które zacierają – jak się okazuje – prawidłową metodę odbioru tego komiksu.
Uważam, ze komiks powinien żyć własnym życiem, nadanym mu nie tylko przez autora, ale też przez czytelnika, jednakże przerzucanie całego ciężaru odbioru na tego ostatniego jest – bez odpowiednio jednoznacznych komunikatów – zabiegiem bardzo niebezpiecznym i prowadzącym na manowce, a i wypowiadanie się przez samego twórcę co to miał na myśli, już po wydaniu dzieła, jest... no sami pojedzcie – jakie?
P.S. Karolu, masz może jakiś link do recenzji pana Żulczyka? Bo z ukontentowaniem przeczytam.
Ja znalazłem coś takiego:
http://basketcom.republika.pl/podstrony/lupus_t1.htmP.P.S. Turu, serdeczne pozdrowienia dla Igora