Doszlo, zainstalowalem i odpalilem.
Powiem tyle - grafika powala, takich cudnych widoczkow chyba jeszcze w grze morskiej (i chyba nie tylko) nie widzialem. Wlasciwie to patrzy sie na to jak na film (mowie o odjazdach kamery na morzu). Grafa wyrabana w kosmos, a spoko chodzi na moim sprzecie (Athlon 2500+, GF 5700 FX, 512 DDR 400 RAM).
A sama gra... hmm, jak gralem w SH2 to marzylem sobie zeby bylo w tej grze jeszcze to i tamto...
A teraz mam SH3, ktore nie tylko dodalo to i tamto, ale postawilo tak wysoko poprzeczke realizmu, ze musialem zaczac z poziomu normal (ok 30% realizmu), choc w SH2 gralem non stop na 100%.
Gra jest tak rozbudowana, ze po prostu ciezko sie w tym wszystkim na poczatku polapac. Miara trudnosci moze byc fakt, ze na pierwszej (treningowej!!!) misji, wpakowalem u-boota na lad, bo wczesniej nieopatrznie zdjalem ze sluzby mojego nawigatora i glownego mechanika. No i kiedy wydalem polecenie skretu na lewa burte... nic sie nie stalo, bo nie mial kto odebrac rozkazu. Wjechalem na lad i stracilem 3 ludzi
Innym razem, atakujac statek dałem nura i chciałem odskoczyc do przodu pod woda, zeby zajac dobra pozycje. Czekam, czekam i nic. Okazalo sie ze zapomnialem przerzucic ludzi do sekcji silnikow elektrycznych.
Nie mowiac o tym, ze notorycznie zameczam zaloge, bo zapominam ich zmieniac na stanowiskach
Ale spoko, wczoraj caly wieczor uczylem sie plywac, atakowac, obsadzac stanowiska, walczyc z konwojami, okretami, statkami i samolotami. Dzis odpalilem tryb kariery. Zaczalem w 1939 r. w 7 flotylli (baza w Kiel). I co robilem od godz 12 do 23?? non stop gralem.... plynac 1 (slownie JEDEN) patrol. Z Kiel mialem dostac sie na zachodnie wybrzeze Irlandii, wiec musialem oplywac WB od polnocy (taki glupi nie jestem zeby sie pakowac do kanalu...). Po drodze spotkalem 3 wrogie handlowce, ale tylko jeden udalo mi sie namierzyc i odszukac. Poszedl na dno - 6500 BRT. Kiedy juz doplynalem do sektora na zach. od Irlandii pokrecilem sie w sektorze patrolowym 2 doby, nic nie zlowilem i zawrocilem. Troche rozczarowany brakiem zdobyczy podniecalem sie cudnymi widoczkami (nawet sobie nie wyobrazacie jak pieknie moze wygladac burza z piorunami na Atlantyku, a potem M. Połnocnym). Caly czas dzielnie walczylem zeby zaloga nie padla ze zmeczenia. I w pewnym momencie wachta na pokladzie wykryla statek. Dalem nura, namierzylem (statek rybacki). Bylem tak spragniony ofiary ze nawet nie sprawdzilem w spisach flot tonazu tego. Odpalilem torpede. Jakiez bylo moje zdzieiwnie kiedy torpeda eksplodowala i stateczek po prostu zniknal! (potem okazalo sie ze plywa do gory dnem jakies 100 m dalej). Wszystko wyjasnilo sie kiedy spojrzalem w statystyki. Tonaz - 81 ton!!!
Moglem to badziewie z dziala rozwalic...
Juz wracajac na morzu polnocnym zaczela sie zabawa. Czyli natknalem sie w czasie powrotu na 5 statkow (kazdy plynal sam!)... w tym 3 duze frachtowce (kazdy po 6500 BRT). Wyrysowalem linie na mapie, wyznaczylem kat podejscia, okrag ataku, strefe poszukiwan i zygzakowalem po przewidywalnej trasie zawodnika... po chwili sie pojawil i niczego sie nie spodziewajac szedl pod moje luki torpedowe. Poszla jedna torpeda. I juz sie cieszylem, bo szla idealnie, kiedy nagle okazalo sie ze JEST NIEWYPALEM i tylko sie odbila od kadluba. Poszla druga, i juz martwilem sie ze bedzie musiala isc trzecia, bo to duzy statek. Jakiz wielki byl moj usmiech kiedy niecala minute pozniej statek po prostu zostal rozerwany na dwie czesci i blyskawicznie poszedl pod wode. Chyba trafilem w kotly...
Potem byl inny handlowiec (2000 BRT).Podchodzilem w dzien i tak sie cieszylem ze podszedlem do niego na jakies 3km nie kryjac sie pod wode. Kiedy sie zorientowalem jaki popelnilem blad bylo za pozno. Skurczybyk sie zorientowal i zaczal zygzakowac jak szalony. Wczesniej zdazylem odpalic torpede i o dziwo siadla w kadlub. Niestety to go nie zatrzymalo i wciaz 5 wezlow parl do przodu zygzakujac niemilosiernie. Schowalem sie pod wode, schowalem peryskop i "ponad cala naprzod" szedlem rownoleglym kursem. Po pol godzinie wysunalem oko i zobaczylem ze sie uspokoil. Postanowilem wyjsc na powierzchnie (ostro sie z niego juz dymilo) i dobic z dziala. Co za niefart, ze byl taki cholerny sztorm i tak bujalo ze nie mozna bylo uzyc dziala. Oczywiscie jak on mnie zobaczyl to znow zaczal zygzakowac. I znow to samo. Pol godziny pod woda. Napiecie siegalo zenitu, cala zaloga byla zmeczona jak psy (wszyscy ponizej 50% wytrzymalosci) no i wreszcie udalo mi sie wyprzedzic go, zajac dobra pozycje i jak przestal zygzakowac dostal drugiego wegorza.. to byl efektowny koniec.
Potem byl kolejny duzy frachtowiec (poszlo latwo) i zaczely mi sie konczyc torpedy w dziobowym przedziale torpedowym. A tu juz plynac do domku trafiam na kolejny statek. Podchodze, wytyczam przewidywalny kurs, zaczailem sie, wylaczylem silniki. Czekam. Patrze, jest, idzie maly handlowiec pod... POLSKA BANDERA!!! Neistety nie mialem sentymentow. Jedna torpeda z 1000m rozwiazala problem. Potem znow frachtowiec (!!!) i skoczyly mi sie torpedy w dziobowym. I kiedy juz pelna para szedlem w kierunku Kiel... trafilem na kolejny polski maly handlowiec. Byl niezly problem bo musialem walic z rufy. Wyprzedzilem dziada, podszedlem do jego trasy na 900 m, odwrocilem sie kuprem w jego strone i czekalem (pod woda, z peryskopem schowanym). Kiedy moj radiooperator podal meldunek namiaru na 160 peryskop poszedl w gorę i chwile pozniej węgorz był już w drodze. Trafienie, efektowne bum i polska flota stracila przeze mnie kolejny statek. Potem nie bylo juz nic poza gigantyczna burza, keidy wchodzilem (w nocy!!!) do przesmyku przy Kiel. Przezywka na maxa, bo tam wąsko jak jasna cholera, ciemno jak diabli. Wiec caly czas stalem na mostku i gapiac sie przez lornete weryfikowalem kurs. Mowie Wam jaka mialem radoche jak na horyzoncie zobaczylem migajace swiatla latarni nabrzeza w Kiel. Po jakis 15 min widac juz bylo zabudowania portowe, dzwigi i dymy znad fabryk. Powolutku wturlalem sie do betonowego "garażu" i koniec. Uczucia - "wreszcie dotarlem do domu" etc. normalnie jakbym byl na prawdziwym patrolu.
Efekt koncowy - 26000 BRT zatopionych (Prien ma obecnie 8000, a pierwszy na liscie [poza mna] ma 16000BRT), a do przydzialu - jeden awans, dla mojego marynarza obslugujacego sonar, zelazny krzyz drugiej klasy ktory przydzielilem mojemu torpedyscie Zendenowi z dziobowego torpedowego, 5 brazowych odznak U-bootwaffe (poszly dla oficerow) i 1 zwykla (dostal motorzysta) + jedna specjalizacja dla podoficera - wyspecjalizowalem go sobie w radiooperatorce. Mialem tyle punktow repoutacji ze rekrutowalem jednego podoficera, jednego marynarza (obaj tuz przed awansem, wiec nastepny patrol bedzie dla nic promujący) oraz oficera z... 3 specjalnosciami!! (torpedysta, sanitariusz i obsluga p.lota) zeby bylo smieszniej, tez jest tuz przed awansem!
I tyle moich wrazen z dzisiejszego dnia na morzu... gra jest ABSOLUTNYM HICIOREM DLA TAKICH ZBOCZENCOW MARYNISTYCZNYCH JAK JA!
Genialnie oddaje klimat patroli morskich (minuty, godziny, dnie splywajace na bezczynnosci i codziennej rutynie przerywane kopami adrenalinowymi czyli atakami na statki).
Gra jest jednym slowem FE NO ME NAL NA. Na drugim patrolu wylacze sobie jakies ulatwienia, moze wlacze sobie reczne namierzanie celu (identyfikacja, pomiar predkosci, kursu etc.). Oj bedzie zabawnie
Na razie opanowalem sprawne kreslenie na mapie i wytyczanie obszaru poszukiwan statku
A no i moze na nastepny patrol zabiore G7e, bo na tym mialem G7a (dla niewtajemniczonych - G7a - torpeda parowa, szybka, ale zostawia bąbelki na powierzchni wody, G7e - torpeda elektryczna, wolniejsza, z mniejszym zasiegiem, ale trudna do wykrycia przez zaloge atakowanego statku). A i tak to nie wazne, bo te pieprzone zawodzace zapalniki i tak wszystko popsuja (na tym patrolu mialem 3 niewypaly!!)
Jesli ktos dotarl do tego momentu tekstu - gratuluje!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wirtualnych marynarzy spoczywajacych na dnie wirtualnego morza
P.S. Nie pisałem jakie fajne dzwięki wydaje pocisk przelatujący nad kioskiem okrętu wystrzelony z wrogiego niszczyciela - wiem bo sprawdzilem, świetny- jakby przelatywało coś bzyczącego
Niestety potem, to cos bzyczacego mnie trafilo