Piotrze, na twoje pytanie mogę chociaż częściowo odpowiedzieć, bo tydzień temu zdałem poprawkowy egzamin, którego zdać przez 1,5 roku nie mogłem, a m.in. o hipisach tam było.
Od strony polityczno-światopoglądowej, hipisi i cały ruch młodzieżowy lat 60-tych w USA to reakcja na sytuację społeczną i polityczną w kraju. Dopiero co ustała histeria lat 50-tych nt. polowań na komunistów (McCarthy itd.), kryzys gospodarczy, ogromna frustracja i rozczarowanie modelem rodziny, stosunków międzyludzkich (ślepy konsumpcjonizm, rozbicie podstawowych relacji, człowiek i społeczeństwo stali się "jednowymiarowi", samotność w tłumie etc. etc.), ogłupiająca kultura masowa ("przemysł kulturowy"), nierozwiązane napięcia na tle rasowym - to wszystko był był kocioł, który musiał kiedyś wykipieć .
Ruchy Nowej Lewicy postulowały nie tylko program polityczny (słynne hasło "Mao, Marks, Marcuse") ale i nawoływały człowieka do "poznania swojego prawdziwego JA". Radosna twórczość, poszukiwanie od nowa zasad moralnych, eksperymenty z narkotykami, fascynacja egzotycznymi religiami, nowymi formami psychoterapii itd. - ludzie rzucali się na oślep na wszystko, co mogło zapewnić im "zbawienie", "poznanie samego siebie" itd. itd.
Jak to zwykle bywa, znaleźli się i tacy, którzy postanowili wykorzystać naiwniaków. Cyniczni pseudo-guru, prawdziwi nawiedzeni szaleńcy - wystarczyło trochę zgrabnych słówek i już miało się grono wyznawców.
To były dziwne, piękne, szalone i groźne czasy i patrząc z perspektywy to musiało się krwawo skończyć.
Z jedbnej strony Lato Miłości, Woodstock, walka o prawa człowieka, prostesty przeciwko wojnie w Wietnamie, komuny hipisowskie. Z drugiej strony gwardia narodowa strzelająca do bezbronnych studentów na uniwersytetach, terroryzm Czarnych Panter i grupy Meteorolog (Weatherman), aresztowania herosów kontrkultury (Timothy Leary, Ken Kesey), degrengolada i śmierć idoli młodzieży (Hendrix, Joplin, Brian Jones), koncert w Altamont, morderstwa bandy Mansona itd.