Czytał ktoś? Nie? No to dużo straciliście
. Poraz pierwszy spotkałem się z "Mrocznymi Materiami" ("His Dark Materials" - pojęcie pochodzi z "Raju utraconego" Johna Miltona) parę lat temu, kiedy wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało pierwsze dwa tomy w dziecięcej (beznadziejnej) serii "Tajemnica i przygoda". Nie zważając jednak na dołującą okładkę zatopiłem się w lekturze no i... cóż, jest to wielka proza, epicki dramat fantasy bijący na łeb na szyję takie wydawnicze sensjacje jak "Harry Potter" czy przegadany cykl "Mroczna Wieża" Stephena Kinga. Pullman wdaje się w wojnę z kościołem, pokazuje wiele światów, porywa nie przewidywalną akcją i rysuje realistyczne, wyraziste postaci bohaterów. Książka (a raczej trylogia) - chyba ze względu na wiek głównych bohaterów, którzy mają po 12 lat - została uznana za utwór dla dzieci... Ja raczej bym powiedział: młodzieży i dorosłych. Jeżeli myślicie, że dwa ostatnie tomy "Harry'ego Pottera" były brutalne i mroczne, to dowiedzcie się, że jest to dziecinna igraszka w porównaniu z "Mrocznymi Materiami", gdzie występują zdrady, morderstwa, oszustwa, przemoc i rozmowy o seksie. A poza tym, wątpię, aby dzieci interesowały długie rozmowy teologiczne prowadzone przez bohaterów.
Ostatnia część trylogii, "Bursztynowa Luneta", zdobyła prestiżową brytyjską Whitbeard Book Award dla najlepszej powieści 2001... To chyba mówi samo za siebie.
Rok temu całą trylogię opublikowało wydawnictwo Amber, no i cóż, zrobiło to znacznie na wyższym poziomie niż Prószyński i S-ka. Ale powieść nie trafiła 'niestety' na listy bestsellerów. Może to i dobrze? W każdym razie polecam ją każdemu miłośnikowi fantasy, s-fi i nie tylko - to znakomita lektura, utwór najwyższej klasy...