Baśnie z tomu na tom przyspieszają....
Seria, która (przed lekturą) w moim odczuciu miała być postmodernistyczną jazdą bez trzymanki i reguł, okazuje się spójnym światem, w którym można (już teraz) zauważyć jakiś konkretny "wątek".
Operację "Sharp" naprawdę świetnie mi się czytało i (o dziwo) oglądało. Akcja Sinobrodego z końca historii świetnie go dookreśliła.... aż szkoda, że tak się "to" skończyło (choć, czy aby na pewno?).
W Kronikach miłosnych zacnie zagęszcza się fabuła, a do tego Bigby przypominający Wolverine'a przypadł mi do gustu. No i zakończenie nader ciekawe....
Historie z początku i końca tomu poprawne, lecz bez rewelacji. Chociaż motyw z urlopem Śmierci dobry.
Ogólnie wrażenie jak najbardziej na plus. Jest zdecydowanie lepiej od "Folwarku Zwierzęcego", który w moim odczuciu był potraktowany przez autorów po macoszemu.
Czekam na Baśnie z "Obrazów Grozy", choć wiem, że nie powinienem jeszcze tego czytać....