Ale o ile w trylogii Tolkiena pewne rozwiązania mogły drażnić miłośników książkowego pierwowzoru, to tutaj jest to jak najbardziej na miejscu.
Oj drażni tutaj też, oj drażni...
Wszystko jest piekne, naiwne i bajkowe. Nowy Jork jest boski, panienka grająca główną bohaterkę śliczniutka, robale w dżungli obrzydliwe, dinozaury gigantyczne, bohaterowie w głębi serca dobrzy i szczerzy, a King Kong cholernie ludzki. Film znakomity.
Zgadzam się ze wszystkim poza ostatnim zdaniem
"]Po drugie - slyszac wszedzie, ze Peter Jacskon od dziecka cieszy sie KingKongiem mialem nadzieje, ze nie bedzie "amerykanizmow"
Ja tak samo
"]
===========SPOILER==============
Niepodobajacy mi sie zupelnie bieg pomiedzy nogami diplodokow, magiczny powrot aktorzyny na linie, zabicie przez piratow nagle calego robactwa, brak samochodow i ludzi na ulicy przy scenie, kiedy Rachel Weisz idzie uspokoic KingKong [mozliwe, ze to miala byc taka bardziej refleksyjna scena, nie wiem], KingKong nie przezywa szczegolnie ugryzien T-Rexow natomiast harpunik od pirata sprawia mu niesamowity bol oraz watek milosny Adriena i Rachel.
=======KONIEC SPOILERA============
"]W koncu po czwarte - za slaba jak dla mnie wiez pomiedzy piekna a bestia. Liczylem, ze bede mogl poplakac, ale jednak nie. (....) Urzekla mnie scena (...) zabawy z Ann. Zarowno na wyspie jak i lodowisku w NowymJorku. A przy smiechu KingKonga usmialem sie lepiej anizeli na wielu komediach.
- pierwsze 60 minut bardzo dobre
- następna godzina to żenada
- ostatnia godzina (kiedy wracają do miasta z Kongiem) dobra.
A pod powyższymi stwierdzeniami podpisuję się wszystkimi kończynami.
Czyli:
1) Dobra, choć IMHO trochę za długa pierwsza część filmu. Podróż na wyspę i spotkanie z tubylcami (rulez!) ma bardzo fajny klimat, jest straszno i tajemniczo. Za długie wprowadzenie w NY. Głupia i przesadzona walka z falami.
2) Nudne sceny walk na wyspie. King Kong vs. dinozaury się dłuży i nudzi. Ludzie vs. robale są obrzydliwe i wepchnięte na siłę (w końcu miłośnik obrzydlistwa i horrorów, ale mógł oszczędzić tego w filmie dla szerokiej publiczności). No i chyba koniecznie chciał zmaltretować bohaterkę reżyser - tyle co ona się nabiegała, nalatała, napadała, była rzucana...
Inni zresztą tez. A sceny z diplodokami i zrywającą się półką skalną to chyba, jak wiele innych, specjalnie pod grę komputerową robione
3) Montaż jest zbyt chaotyczny, często nie widać w czasie walk co się właściwie dzieje, często też ukrywanie efektów ciemnością.
4) Przeskok z ustrzeleniem Konga a wystawieniem go w NY za szybki i za wyraźny i IMHO na siłę cięcie długości filmu (zwłaszcza, że przy innych scenach pokazywano wszystko co się dało). No ale też ciężko byłoby pokazać jakim to sposobe ludzie transportują go z groty na statek
5) Niedorzeczności, np: jak ktoś już mówił: zęby t.rex vs. harpuny.
6) Bardzo fajne sceny z Kongiem i Ann, na płycie skalnej jak zasypiają, jak chroni się między jego nogami przed t.rexem, na lodowisku, na szcycie Empire State... ale za mało tego! To bardzo fajne obrazki są, ale takie wyrwane, bez tworzenia przez cały film tej szczególnej więzi.
7) Złe proporcje - za dużo walk, za mało budowania relacji między Kongiem a Ann, a w konsekwencji scena finałowa nie jest aż tak wzruszająca jak być powinna.
Irytujące efekty specjalne w kilku scenach, np: diplodoki.
9) Postać Brody'ego w cieniu zupełnym, czasem w ogóle chyba niepotrzebne, nic nie widać iskrzenia między nim a bohaterką.
10) Fajne postacie drugoplanowe - załoga statku.
Podsumowując: warto zobaczyć, choćby z ciekawości i dla dobrej roli Serkisa jako Konga i jego animacji... ale z pewnością bez zachwytów. A jako film życia i marzenie z dzieciństwa to wręcz wielki zawód.