Też pewne rzeczy mi umknęły, choć wydaję mi się, że te najistotniejsze zrozumiałem, ale może tylko mi się wydaję. Niestety, polskie tomy czytałem na bieżąco, a resztę ( od 43 zeszytu ) przeczytałem przez kilka ostatnich dni dość szybko, więc rzeczy z początku były trochę mgliste, a po bieżących mogłem się za szybko prześliznąć.
Sądzę, iż ma rację, po kolejnym czytaniu wiele spraw może wyglądać zupełnie inaczej, jeśli jeszcze kiedyś znajdę czas by to przeczytać ponownie.
A Funky Koval miał tą zaletę, zamykał się w 138 stronach, a w "100 Naboiach" było tego co najmniej 2238.