trawa

Autor Wątek: Hermann  (Przeczytany 280948 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ramirez82

  • Gość
Odp: Hermann
« Odpowiedź #555 dnia: Grudzień 02, 2015, 01:17:38 pm »
Przerwa, ewentualnie jeszcze wspomniane wczesniej nowe wydanie Krwawych godow. O tych tytulach o ktorych wspomina bosssu, w ogile nie bylo mowy...

Offline Death

Odp: Hermann
« Odpowiedź #556 dnia: Grudzień 02, 2015, 01:53:09 pm »
Przeczytałem w końcu Sektę. To jeden z najlepszych albumów w serii Jeremiah. Bardzo podobały mi się sceny we mgle i polowanie na jelenia (bardzo bois-maurowy moment  :smile: ). Hermann tak operuje światłem, że ciężko się oderwać. Świetne są też horrorowe sceny z manekinami. Jeden Jeremiah to za mało i od razu chce się czytać drugi, dlatego po lekturze Sekty byłem na siebie zły, że jeszcze nie kupiłem Afroameryki i nie mogłem od razu za nią się zabrać. Super jest to, że w każdy albumie mamy totalną zmianę klimatu. Była już na przykład pustynia i rewolwerowcy na wielbłądach, była postapokaliptyczna madmaxowa sceneria w strefie rządzonej przez Indian, laboratorium szalonych naukowców itd. Zaczekam aż wyjdzie ten o bagnach i wchłonę naraz dwa albumy. Dawać Comanche!

Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Hermann
« Odpowiedź #557 dnia: Grudzień 02, 2015, 04:18:03 pm »
Przeczytałem w końcu Sektę. To jeden z najlepszych albumów w serii Jeremiah. Bardzo podobały mi się sceny we mgle i polowanie na jelenia (bardzo bois-maurowy moment  :smile: ). Hermann tak operuje światłem, że ciężko się oderwać. Świetne są też horrorowe sceny z manekinami. Jeden Jeremiah to za mało i od razu chce się czytać drugi, dlatego po lekturze Sekty byłem na siebie zły, że jeszcze nie kupiłem Afroameryki i nie mogłem od razu za nią się zabrać. Super jest to, że w każdy albumie mamy totalną zmianę klimatu. Była już na przykład pustynia i rewolwerowcy na wielbłądach, była postapokaliptyczna madmaxowa sceneria w strefie rządzonej przez Indian, laboratorium szalonych naukowców itd. Zaczekam aż wyjdzie ten o bagnach i wchłonę naraz dwa albumy. Dawać Comanche!
Klimaty "bois-maurowe" zaczynają się pojawiać, bo Jeremiahy powoli zaczynają zahaczać (okresem powstawania) o czasy początku serii WB-M.
Sekta rzeczywiście rewelacyjna, na jej tle Afromeryka jednak ciut gorsza, za bardzo polityczno-poprawna.
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

Offline Nawimar

Odp: Hermann
« Odpowiedź #558 dnia: Grudzień 08, 2015, 01:59:46 pm »
Trzeci tom "Bois-Maury" ("Dulle Griet") rozczarował mnie jak mało który komiks. Już w poprzednim tomie ("Rodrigo") dało się zauważyć znaczny spadek jakości scenariusza. Młodszy Hermann to jednak nie ta klasa co jego ojciec. W jego opowieści często daje się zauważyć brak przysłowiowego ładu i składu oraz ogólną miałkość narracyjną (nieprzekonujące motywacje postaci etc.). Nie to jednak jest najgorsze, a uparte forsowanie przez tego twórce ahistorycznych treści i światopoglądu rodem z plugawych broszurek, którymi karmili się francuscy republikanie co najmniej od czasów Clemenceau. Co zabawniejsze rażące błędy i nadinterpretacje pojawiają się nie tylko w kontekście prezentacji inkwizycji (bo to u frankofonów już ograny standard), ale także zwolenników Lutra, których w Niderlandach było tyle co u mnie włosów na pięści. A to tylko jeden z przykładów.
 
Krótko pisząc: odpuszczam sobie tę serie. Żałuję, bo bardzo lubię stylistykę starszego (by nie rzec, że jedynego prawdziwego) Hermanna. Niepotrzebnie wciągnął do "Bois-Maury" swego syna. Spartaczono tym sposobem ciekawy cykl.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Hermann
« Odpowiedź #559 dnia: Grudzień 09, 2015, 10:15:30 am »
Trudno nie zgodzić się z tezą, iż scenariusze Hermanna syna do "Bois-Maury" nie są najwyższych lotów, bo niedość że oparte na znanych, prostych schematach fabularnych, to jeszcze wykorzystanych w sposób zupełnie niewyszukany. Dodatkowo, w odróżnieniu od scenariusza "Wież", tutaj mamy do czynienia z formami krótkimi, zamkniętymi w ramach pojedynczych albumów, które jedynie "udają", iż są czymś większym poprzez bardzo luźne, z punktu widzenia fabuły właściwie pomijalne nawiązanie do genealogii wywiedzionej od Aymara;  ot take sztampowe historyjki, na modłę opowiastek wymyślanych "na szybko" dzieciom do poduchy. Nie jest to zatem misternie utkana, wielowątkowa fabuła rozpisana na kilka albumów, z jaką mamy do czynienia w "Wiezach" (wraz z jej wszystkimi wadami i usterkami, na ktore narazone sa wieksze formy), co również świadczy o ówczesnym potencjale i umiejętnościach Hermanna syna jako scenarzysty. Nadto, "poduchowość" tych opowieści przejawia się również w luźnym traktowaniu faktów historycznych i czestym ich naginaniu, na co zresztą zwraca uwagę Wojtek Birek we wstepie do jednego z albumów.

Czy zatem pod względem sceniarusza "Bois-Maury" jest produktem do bani, niewartym uwagi? Dla mnie nie. Przede wszystkim, nie czytalem tych opowiastek jak jakiejs powiesci historycznej, ale traktowałem je jako takie przyjemne, łatwo przyswajalne historyjki przygodowe, których nie nalezy traktowac (przez analogie do podgatunkow SF) jako hard ale raczej jak soft historical fiction, czy nawet historical fantasy, w ktorych fakty historyczne stanowią jedynie tworzywo do budowania świata przedstawionego i które w celu uatrakcyjnienia przewodniego tematu komiksu, jakim jest własnie przygoda, są naginane czy nawet wysysane z ahistorycznego palucha.

Co wiecej, jak dla mnie pod wzgledem jakosci scenariusza "Dulle Griet" wyróżnia się mocno in plus na tle pozostałach 4 czesci. Przyznam, że po lekturze 2 pierwszych czesci, ktore nieco mnie zawiodly wzgledem oczekiwan wzbudzonych przez "Wieze", czesc 3. była dla mnie duzym zaskoczeniem, a nawet mnie zauroczyła. Uważam, ze pomysl na osadzenie swiata przedstawionego w artystycznej wizji Bruegela bedacej inspiracją dla stworzonego przezeń obrazu jest świetny i został też fajnie rozegrany fabularnie; to wlasnie w tej czesci mamy do czynienia z najwiekszym "natezniem" konwencji historical fantasy w calym 2. cyklu, i choć historyk sztuki moglby podniesc zarzut, ze w rzeczywistosci inspiracje artystyczne Bruegela byly calkowicie odmienne, to moim zdaniem w tym kontekscie bylby on równie malo istotny jak zarzut zawodowego historyka co do niezgodnosci swiata przedstawionego z faktami historycznymi.

Dodatkowym walorem "Bois-Maury" jest przepiekna oprawa graficzna Hermanna ojca (zarowno kreska jak i kolor), w ktorej daje on iscie cyrkowe popisy swoich umiejetnosci artystycznych, i moim zdaniem chocby dla nich warto siegnąc (i byc moze miec) po te komiksy, nawet jesli pod wzgledem scenariusza uznamy calosc serii za mocno przecietna.

ramirez82

  • Gość
Odp: Hermann
« Odpowiedź #560 dnia: Grudzień 13, 2015, 10:23:25 pm »
Doczytałem ostatnie trzy tomy Bois-Maury. Oczywiście daleko tym komiksom do głównego cyklu, porównywanie i traktowanie tego jako kontynuacji właściwie nie ma sensu. Zgadzam się z Kukim, że te występy potomków Aymara to trochę takie mydlenie oczu - to że bohaterowie wszystkich tych historii są z rodu Bois-Maury, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Spokojnie te pięć tomów mogło powstać jako one-shoty, bez doczepiania na siłę do Wież Bois-Maury. Świetny pomysł wykorzystania Szalonej Małgorzaty w "Dulle Griet", za to "Oko niebios" dużo zyskuje u mnie klimatem jukatańskiej dżungli - niezłe czytadła, ale mało rozbudowane, przez co nie są zbyt zajmujące - potwierdza się, że Yves H. nie jest dobrym scenarzystą (na szczęście, nie jest też w "Bois-Maury" tak kiepskim scenarzystą jak w "Bez przebaczenia"!).

Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Hermann
« Odpowiedź #561 dnia: Grudzień 14, 2015, 10:14:58 pm »
Zgadzam się z Kukim, że te występy potomków Aymara to trochę takie mydlenie oczu - to że bohaterowie wszystkich tych historii są z rodu Bois-Maury, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Spokojnie te pięć tomów mogło powstać jako one-shoty, bez doczepiania na siłę do Wież Bois-Maury.
Niby racja... ale z drugiej strony, jak patrzę na zakończenie piątego (ostatniego???) tomu, to od razu mam przed oczami zakończenie głównego cyklu. Bohater po długiej i niebezpiecznej
Spoiler: pokaż
(i morderczej!) drodze dociera prawie do celu, ogląda lub słucha relacji o tym, o czym marzył przez większość swego życia, wiedząc, że to już tuż-tuż, a jednak za chwilę zdaje sobie sprawę, że nie da rady dojść do końca... Myślę, że nawet zaczyna przeczuwać, że to i dobrze, że nie dotarł, bo zarówno mityczne wieże, jak i złote miasto, były niczym bank w Masa Verde (w "Garści Dynamitu" Sergia Leone)... przepiękną niemal niebiańską mrzonką.



Nie to jednak jest najgorsze, a uparte forsowanie przez tego twórce ahistorycznych treści i światopoglądu rodem z plugawych broszurek, którymi karmili się francuscy republikanie co najmniej od czasów Clemenceau. Co zabawniejsze rażące błędy i nadinterpretacje pojawiają się nie tylko w kontekście prezentacji inkwizycji (bo to u frankofonów już ograny standard), ale także zwolenników Lutra, których w Niderlandach było tyle co u mnie włosów na pięści. A to tylko jeden z przykładów.
Dobre, naprawdę się ubawiłem! I widać, że poszedłeś jeszcze dalej w swym obrzydzeniu i pogardzie - B-M wylądowali na aukcji :wink: Szczerze, gdybym sam uznał coś za tak kłamliwy i oszczerczy tekst, że nie mógłbym na niego patrzeć, po prostu wrzuciłbym go do pieca, w święty ogień inkw... eee, zagalopowałem się, przepraszam, wszak prawdziwe te prawdziwe metody działania inkwizycji znamy chociażby z Latającego Cyrku (wygodny fotel, mięciutkie poduszeczki, etc.)
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

Offline kuba g

  • Stolnik bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 949
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • a fuel injected suicide machine
Odp: Hermann
« Odpowiedź #562 dnia: Grudzień 15, 2015, 09:09:13 am »
ahistorycznych treści i światopoglądu rodem z plugawych broszurek, którymi karmili się francuscy republikanie co najmniej od czasów Clemenceau


To (trochę zmieniając temat) jak Lain wyda Defoe Millsa lepiej nawet nie kupuj może czekać Cię wylew  :lol:
perły przed wieprze

Offline Nawimar

Odp: Hermann
« Odpowiedź #563 dnia: Grudzień 15, 2015, 09:36:19 am »
Kuba G - dzięki za troskę o mój stan zdrowia. Jest mi niezmiernie miło. Tyle tylko, że po raz już któryś z rzędu nie załapałeś o co chodzi. Ale ok.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Hermann
« Odpowiedź #564 dnia: Grudzień 15, 2015, 12:23:58 pm »
Wydaje mi sie, ze Nawimar cierpi na dolegliwosc profesjonalisty - to, na co nieprofesjonalisci zupelnie nie zwracaja uwagi, u niego wywoluja rozdraznienie i rzutuje na odbior calego utworu. Jest to dla mnie calkowicie zrozumiale, bo mam podobnie, gdy slysze/czytam pseudonaukowego belkoty z okolic informatyki czy fizyki, ktorymi raczony jestem za sprawa filmow, komiksow, etc. Niemniej jednak staram sie z tym walczyc i "odfiltrowywac" owe belkoty od istotnych rzeczy, skladajacych sie na fabule.

Offline Nawimar

Odp: Hermann
« Odpowiedź #565 dnia: Grudzień 15, 2015, 01:55:38 pm »
KukiOktopus - dziękuję, ale zdecydowanie mnie przeceniasz. Zdaję sobie sprawę, że licentia poetica dotyczy również twórców komiksu, a wątki nadnaturalne stanowią integralną część co najmniej kilku tomów "Wież Bois-Maury/Bois-Maury". Mimo wszystko wydaje się mi się, że każdy czytelnik (także ten nie zainteresowany przeszłością) ma prawo wymagać od autora cyklu osadzonego w konkretnym "tu i teraz" minimum uczciwości. O ile "Defoe" to typowa wariacja z zombiakami jako główną atrakcją, a historyczny tło to nic ponad klimatyczną scenerię, o tyle z różnych wypowiedzi Hermanna można wnioskować, że przyświecała mu jednak ambicja ukazania świata przedstawionego maksymalnie zbliżonego do przekazów źródłowych. Tymczasem jego znacznie mniej utalentowany syn chyba sobie aż nadto pofolgował w forsowaniu nacechowanych ideologicznie treści. Z jednej strony jako twórca ma do tego prawo; z drugiej zakładam, że przynajmniej część potencjalnych odbiorców może potraktować ten utwór jako względnie wierne odwzorowanie sytuacji społecznej i politycznej w Niderlandach we wspomnianym okresie. A pewnie nie wszystkim będzie się chciało przedzierać przez opracowania dotyczące tej epoki. Efekt jest taki, że mamy do czynienia z dezinformacją. Stąd moje - nazwijmy to umownie - żale wobec twórcy, który puszcza w świat kłamliwe tezy w całkiem ładnym opakowaniu. 

Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Hermann
« Odpowiedź #566 dnia: Grudzień 20, 2015, 02:30:10 pm »
W kolejnym zeszycie Jeremiaha (Gniewne wody) historia dosyć grubo ciosana, ale co tam!... Niezbyt mi to przeszkadza, wystarczy, że przemierzam z "moimi bohaterami" ten Nowy Wspaniały Świat... w dodatku tym razem w bardzo klimatycznych bagiennych sceneriach; za to kolory to typowa hermannowa velvia (czy też ektachrome, nie wiem, nie znam się) z przełomu lat '70 i '80 -- odlot ;)
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

ramirez82

  • Gość
Odp: Hermann
« Odpowiedź #567 dnia: Styczeń 03, 2016, 12:08:28 pm »
Też przeczytałem Gniewne wody - niezmiennie Jeremiah pozostaje dla mnie gwarancją porządnej rozrywki. Dobra akcja na bagnach, ale najbardziej z tego tomu zapadnie mi w pamięci numer w jaki Jeremiaha wkręcił Kurdy - nie dziwota, że finał był, jaki był... oby konsekwencje tego były odczuwalne w następnym tomie, bo byłaby to jakaś odmiana.

kolory to typowa hermannowa velvia (czy też ektachrome, nie wiem, nie znam się) z przełomu lat '70 i '80 -- odlot ;)

Uwielbiam te kolory! Swoją drogą, w stopce naszych Jeremiahów nie podają autora kolorów, ale na BD podają, że z tych 8 tomów które wyszły u nas, 1 i 2 kolorował Hermann, a pozostałe Fraymond.


Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Hermann
« Odpowiedź #568 dnia: Styczeń 03, 2016, 01:11:24 pm »
Uwielbiam te kolory! Swoją drogą, w stopce naszych Jeremiahów nie podają autora kolorów, ale na BD podają, że z tych 8 tomów które wyszły u nas, 1 i 2 kolorował Hermann, a pozostałe Fraymond.
Ja też je lubię; w stopce nie ma informacji o koloryście, ale za to na stronie tytułowej (zazwyczaj trzecia plansza) mamy tę informację.
Tak na marginesie, Panowie i Panie Wydawcy, to przydałoby się ciut więcej informacji w stopkach. To niewiele kosztuje, a za to kilku dociekliwych czytelników byłoby dopieszczonych. Przede wszystkim brak info o wszystkich współautorach, o dacie wydania oryginalnego, czasem numerze wydania, a już o informacji o wyskości nakładu możemy sobie tylko pomarzyć.
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

Offline misiokles

Odp: Hermann
« Odpowiedź #569 dnia: Styczeń 03, 2016, 05:37:43 pm »
W dzisiejszych czasach podawanie informacji o wysokości nakładu to zdradzanie tajemnicy handlowej.

 

anything