Trudno nie zgodzić się z tezą, iż scenariusze Hermanna syna do "Bois-Maury" nie są najwyższych lotów, bo niedość że oparte na znanych, prostych schematach fabularnych, to jeszcze wykorzystanych w sposób zupełnie niewyszukany. Dodatkowo, w odróżnieniu od scenariusza "Wież", tutaj mamy do czynienia z formami krótkimi, zamkniętymi w ramach pojedynczych albumów, które jedynie "udają", iż są czymś większym poprzez bardzo luźne, z punktu widzenia fabuły właściwie pomijalne nawiązanie do genealogii wywiedzionej od Aymara; ot take sztampowe historyjki, na modłę opowiastek wymyślanych "na szybko" dzieciom do poduchy. Nie jest to zatem misternie utkana, wielowątkowa fabuła rozpisana na kilka albumów, z jaką mamy do czynienia w "Wiezach" (wraz z jej wszystkimi wadami i usterkami, na ktore narazone sa wieksze formy), co również świadczy o ówczesnym potencjale i umiejętnościach Hermanna syna jako scenarzysty. Nadto, "poduchowość" tych opowieści przejawia się również w luźnym traktowaniu faktów historycznych i czestym ich naginaniu, na co zresztą zwraca uwagę Wojtek Birek we wstepie do jednego z albumów.
Czy zatem pod względem sceniarusza "Bois-Maury" jest produktem do bani, niewartym uwagi? Dla mnie nie. Przede wszystkim, nie czytalem tych opowiastek jak jakiejs powiesci historycznej, ale traktowałem je jako takie przyjemne, łatwo przyswajalne historyjki przygodowe, których nie nalezy traktowac (przez analogie do podgatunkow SF) jako hard ale raczej jak soft historical fiction, czy nawet historical fantasy, w ktorych fakty historyczne stanowią jedynie tworzywo do budowania świata przedstawionego i które w celu uatrakcyjnienia przewodniego tematu komiksu, jakim jest własnie przygoda, są naginane czy nawet wysysane z ahistorycznego palucha.
Co wiecej, jak dla mnie pod wzgledem jakosci scenariusza "Dulle Griet" wyróżnia się mocno in plus na tle pozostałach 4 czesci. Przyznam, że po lekturze 2 pierwszych czesci, ktore nieco mnie zawiodly wzgledem oczekiwan wzbudzonych przez "Wieze", czesc 3. była dla mnie duzym zaskoczeniem, a nawet mnie zauroczyła. Uważam, ze pomysl na osadzenie swiata przedstawionego w artystycznej wizji Bruegela bedacej inspiracją dla stworzonego przezeń obrazu jest świetny i został też fajnie rozegrany fabularnie; to wlasnie w tej czesci mamy do czynienia z najwiekszym "natezniem" konwencji historical fantasy w calym 2. cyklu, i choć historyk sztuki moglby podniesc zarzut, ze w rzeczywistosci inspiracje artystyczne Bruegela byly calkowicie odmienne, to moim zdaniem w tym kontekscie bylby on równie malo istotny jak zarzut zawodowego historyka co do niezgodnosci swiata przedstawionego z faktami historycznymi.
Dodatkowym walorem "Bois-Maury" jest przepiekna oprawa graficzna Hermanna ojca (zarowno kreska jak i kolor), w ktorej daje on iscie cyrkowe popisy swoich umiejetnosci artystycznych, i moim zdaniem chocby dla nich warto siegnąc (i byc moze miec) po te komiksy, nawet jesli pod wzgledem scenariusza uznamy calosc serii za mocno przecietna.