Trzeci tom "Jeremiaha" przeczytany. Jedyne co mogę mu zarzucić, to to, że seria niczym nie zaskakuje - po przeczytaniu tych kilku tomów już wiadomo, że Jeremiah i Kurdy znów trafią do jakiejś społeczności, gdzie wtykając nos w nie swoje sprawy, podpadną najbardziej wpływowym ludziom i oczywiście wpakują się w tarapaty. Podoba mi się ten schemat, ale trochę się obawiam, że może mnie kiedyś zmęczyć, w końcu "Jeremiah" doczekał się już ponad 30-stu albumów, a takie niekończące się serie prędzej, czy później, zawsze mnie znudzą. Wydaje mi się też, że Hermann w "Jeremiahu" nie jest tak bezkompromisowy jak w "Wieżach Bois-Maury" - wbrew pozorom, świat przyszłości w "Jeremiahu" nie jest aż tak ponury i przygnębiający jak średniowiecze w "Wieżach...". Ale to tak czepiając się, bo polubiłem tę postapokaliptyczną przygodówkę i jej obu głównych bohaterów od samego początku (czyli od tomów 20 i 22 wydanych przez Amber).