Z Twojej odpowiedzi wynika, iż podnoszony przez Ciebie zarzut "schematyczności" w odniesieniu do utworu, jakim jest "Staruszek Anderson", opierasz jedynie na "schematyczności" występujących tam postaci i relacji między nimi, które w rzeczy samej takimi są. Jednakże postaci i łączące ich relacje nie stanowią jeszcze całości utworu narracyjnego, bowiem są jedynie elementami "atomowymi", z których mogą zostać skonstruowane różne fabuły, które na dodatek mogą być opowiadane na wiele różnych sposobów (w szczególności, super interesująca fabuła może być opowiedziana tak, że ludzie pozasypiają z nudów i, odwrotnie, super nudna fabuła może być opowiedziana tak, że ludzie wywala gały ze zdziwienia i beda ja wchłaniali z rozdziawionymi gębami).
Dla mnie podstawowa wartość "Staruszka Andersona" leży właśnie w fabule, która na dodatek, zapewne głownie za sprawą Hermanna, jest mistrzowsko opowiedziana. Choć fabuła ta nie jest jakoś szczególnie wyszukana pod względem tematu, jak i formalnym, to jednak - podobnie jak to ma miejsce w "Bez przebaczenia" - stanowi swego rodzaju instancję historii rozgrywającej się w totalnie pesymistycznym świecie, w którym w najmniejszym stopniu nie uświadczymy żadnych, ale to żadnych przejawów istnienia Sprawiedliwego i Miłosiernego Boga Opiekuna Ludzkości; miast tego światem włada natura ludzka w swej najgorszej, pierwotnej i, co najsmutniejsze, najprawdziwszej postaci. Stanem normalnym (neutralnym) tego swiata jest brak jakichkolwiek wartości moralnych i fatalistyczne naznaczenie części ludzi "przegraną od samego początku". Wszelkie odstępstawa od tego "neturalnego" stanu, mające na celu realizację takich idei, jak np. sprawiedliwość, nie dość że są naznaczone przez ten zły świat poprzez utożsamienie "świętych" idei z ich negatywnymi odpowiednikami, takimi jak np. zemsta, i są wdrażane za pomocą "krwawych" środków, to jeszcze na dodatek są niemal natychmiast brutalnie niwelowane - świat przywracany jest do stanu kloaki etycznej, który jest jego stanem neutralnym. W tym świecie wygrana przez osobę "z góry skazaną na przegraną", bez względu na to jak by ta osoba etycznie, metafizycznie, etc. na tę wygraną zaslugiwala, może być tylko chwilowa i zawsze okupiona najwyższą ceną.
Na koniec zauważmy, że nawet w takich brutalnych utworach jak np. film "To nie jest kraj dla starych ludzi" czy niedawno u nas wypuszczony komiks "Ludzie gniewu" widoczne są przejawy realizacji idei sprawiedliwości za sprawą czynników, które możemy interpretować teologicznie, natomiast w "Staruszku Andersonie" i "Bez przebaczenia" czegoś takiego nie uświadczymy. I właśnie dlatego oba te komiksy bardzo mi się podobają i za to je przede wszystkim cenię.