na tym zdjęciu mefisto widać zubożenie palety kolorów (no to pewnie powstało przy usuwaniu "starości papieru", dziwi że chociaż trochę nie podkręcili potem kolorów), oraz ubytki w skanowanym materiale (cień ofiary). w sumie mnie trochę dziwi, że nie udało się wydawnictwu wypożyczyć ładnej kopii do zeskanowania. chyba, że kupowali na allegro, tam co drugi jest "prosto z kiosku"
Korzystaliśmy z trzech egzemplarzy pierwszego "Ryzyka", aby znaleźć najlepsze strony. Dwa miały okładki poklejone przy grzbiecie, trzeci nie i z tego właśnie jest okładka. Owszem, były kupowane na allegro. Czy jest jakies inne miejsce, gdzie można je pozyskać?
Tego ubytku w cieniu nie zauważyłem, bo oczywiście byłby poprawiony. Co do przycięcia - niestety jest to nieuniknione, we wszystkich następnych zeszytach również. Związane jest to z przycinaniem książek - ilustracja na okładce musi wystawać poza planowany format książki, żeby po obcieciu przez maszynę nie pojawił się biały pasek. A że nie ma oryginału i skanowane jest poprzednie wydanie, to z założenia skan musi byc potem przycięty. Nie ma tu związku mniejszy format, bo to się skaluje. Natomiast większe przycięcie od dołu wynika z nieco innych proporcji w pierwszym wydaniu i w naszym. Trzeba było albo przyciąć, albo "spłaszczyć" ilustrację.
Co do zubożenia palety kolorów - kolory po obróbce były ustawiane do kolorów na egzemplarzu. Na egzemplarzu wzorcowym były nieco inne, niż na powyzszym zdjęciu, bardziej takie, jak w naszym wydaniu, bo do nich to właśnie wydanie było dopasowywane.
Prosze też pamiętać, że w reprincie z poprzedniego wydania kolory ZAWSZE będą zubożone. Co nawyżej grafik może się postarać, aby były zubożone jak najmniej. Albo obróbka jest mniejsza i kolory są bardziej bure, niż pierwsze wydanie, albo obróbka jest większa i kolory są bardziej kontrastowe. Ale zawsze paleta będzie mniejsza...
dziwiło mnie, że trudno było znaleźć jeden dobry egzemplarz do zeskanowania. w przypadku reprintu walor edytorski czy tego chcecie czy nie jest poddawany ocenom.
a pomijając okładkę w środku najbardziej widoczne są braki "cielistego" różu na niektórych twarzach, zwłaszcza w dalszych planach - tam gdzie były w oryginalnym wydaniu, tutaj jest po prostu zostawiona biel papieru. w sumie nie wiem, czy to kwestia "odżółcenia" papieru (i przez to ucierpiały takie blade kolory), czy faktycznie kolory były kładzione od nowa i kolorysta zapomniał o tych mniejszych plamach koloru?
Jak widać pozyskanie JEDNEGO dobrego nie wystarczy, potrzebne byłoby ich kilka, co nie jest łatwe i na pewno nie jest tanie. Tutaj mieliśmy trzy w miarę dobre i jak widać efekt nie wszystkich zadowala. W każdym razie ja bardzo chętnie wypożyczę więcej egzemplarzy dalszych zeszytów, jeśli ktoś udostępni - im więcej tym lepiej. Proszę tylko pamiętać, że do skanowania trzeba egzemplarz rozpiąć ze zszywek i rozłożyć każdą kartkę na płasko.
Co do kolorów twarzy - czy na pewno były w oryginalnym wydaniu? Oczywiście staraliśmy się wszystkie zachować, tam, gdzie postać miała pokolorowaną twarz. A wiele postaci nie miało, często właśnie te na dalszym planie. Problem był właśnie taki, że często nasycenie takiego koloru było mniejsze, niż "pożółkłość" papieru. I po prostu nie było widać czy twarz jest pokolorowana czy też nie. Wydawało się, że jakiś delikatny ślad różu jest, ale w zasadzie taki sam ślad był na całej reszcie kadru, poza postacią.
Może proszę o konkrety - wskazanie lub zdjęcia kadrów, gdzie kolor znikł...
Wcześniej tego wszystkiego, na co zwróciłeś uwagę, nie zauważyłem i z ręką na sercu mówię, że czuję sie nieco zawiedziony i jestem zdziwiony tymi niedoróbkami. Powiem wiecej, z mojego punktu widzenia to to mało profesjonalne podejście jest, tym bardziej, że są to błędy na poziomie podstawowym. Wygląda na to, że "odświeżający" komiks grafik mocno olał sprawę i ja bym takiego po prostu wywalił z roboty, bo nie znoszę niedbalstwa (nawet u siebie samego, dlatego staram się nic nie robic;-). Nie wspominając już nawet o tym, że oryginał, z którego robiono skany, był ewidentnie cięty u dołu i prawego boku.
No, wywalić nie da rady, bo wtedy nikt już nie zostanie. I wtedy faktycznie już nic nie będziemy robić - może ten kierunek rzeczywiście jest słuszny? I nikt sprawy nie olewał, choć oczywiście o tym, czy reprint jest dobrze przygotowany, czy niekoniecznie, możemy porozmawiać.
Niemniej bardzo dziękuję za wszystkie merytoryczne uwagi, będę się starał wziąć je do serca i przy nastepnych zeszytach w tych aspektach starać się jeszcze bardziej...