Jestem w szoku w kontekście naszego podejścia do "Orbitala", ale tutaj muszę napisać: no to jest nas dwóch!
Ja zawsze trochę boję się rozmawiać o rzeczach, które czytałem dawno, mam bardzo, BARDZO złą pamięć. Po roku od lektury zostaje mi tylko bardzo ogólne wrażenie, nie pamiętam zupełnie fabuły, postaci itd. Mimo tego, że czytam jakieś 200-300 komiksów rocznie, nie czuję się specjalnie uprawniony do dyskutowania tutaj na forum. Ale dla mnie często znacznie ważniejsze od samej "jakości" dzieła jest odwaga autora do stawiania pytań, do dania szansy swojej wyobraźni. Zupełnie jak w życiu - szanuję ludzi, którzy zadają masę pytań, nawet jeśli wskazują na ich niewiedzę. To ciekawość świata doprowadza nas do czegoś ważnego. I czytając Rozbitków miałem właśnie takie wrażenie, że nie zważając na konsekwencje autor nie bał się opisać czasem zupełnie absurdalne przygody, łamiące znane nam zasady. Incal to magnum opus tego typu komiksu. A Orbital jest płytki, banalny, zamiast czekać na coś niesamowitego na następnej stronie, czekam aż się skończy, aby zabrać się za inny komiks. Scenariusz który po angielsku nazywam "generic" (czy można powiedzieć generyczny? chyba nie). Doskonały przykład tego samego typu komiksu to Armada. Nie mam im tego za złe, Armada wydaje mi się dobrym komiksem dla gimnazjalistów, może licealistów, jako pewne wprowadzenie do konwencji SF.
To miałem też na myśli w wątku o Orbitalu, gdy pisałem o filmach. Niech nawet film będzie zły, ale niech zadaje jakieś pytania, niech stworzy atmosferę, która nas jakoś zaczaruje, zamiast omamić. Weźmy dystrykt 9 - to nie jest bardzo dobry film. Ale bardzo ciekawa była sama idea obozów dla obcych, współegzystencji przez wykluczenie, analogiczne do wielu wydarzeń z przeszłości ludzkości - trudne pytania, mimo dość rozrywkowej konwencji filmu (zresztą niepotrzebnie).