Przeczytałem "Srebrny księżyc nad Providence" i jestem rozczarowany. Ekscytowałem się tym komiksem jak Taurus go zapowiedział, bo western, bo wysokie oceny na BD, bo przykładowe plansze przyzwoicie się prezentowały, ale w rzeczywistości okazał się być przeciętnym czytadłem. Nie jestem miłośnikiem Lovecrafta, ale co można uzyskać z połączenia klasycznego gatunku z klimatami Lovecraftowskimi, pokazał ostatnio pierwszy tom "Fatale" - tam mieliśmy noir w sosie Lovecraftowskim, tutaj western - niby coś sobie bliskiego, ale uzyskane efekty są nieporównywalne. Dupowaty główny bohater, przewidywalna i niewciągająca fabuła, brak jakiegoś klimatu grozy, niepokoju, no i w trakcie lektury rysunki nie wyglądały już tak przyzwoicie jak na przykładowych planszach, a kolorystyka wręcz drażniła mnie. Zakończenie drugiego tomu chyba zapowiadało kolejną historię, tym razem z Golemem w dzielnicy żydowskiej w Bostonie, ale ta nigdy nie powstała, bo seria figuruje już jako zakończona.