Co mi sie nie podobalo w ostatnich seriach z Punisherem?
Zaczne od tego, ze spaczony jestem Ennisesm i jego seria MAX, ktora jest dla mnie jakims tam wyznacznikiem poziomu The Punisher. I wcale nie chodzi mi o brutalnosc, mrok itp. - to sa po prostu (moze nie wszystkie) bardzo dobre historie. No i najwazniejsze - to rzeczywistosc MAX, a nie 616 wiec nie ma promieni z dupy, super-villians, pojedynkow ktorych nikt w ostatecznym rozrachunku nie wygrywa itd. Frank jest starym, stetryczalym piardem po przejsciach. Jest bezlitosny jak maszyna. Z cala pewnoscia mozna stwierdzic, ze nie do konca jest z nim wszystko w porzadku. I git.
Dlatego tez srednio podchodza mi nowe, ugrzecznione serie ze swiata 616. Run Rucki na pewno wybija sie ponad przecietna, ale nadal nie uznalbym go za dobry. To imo, co najwyzej sredniak. Nie kupuje wizji Franka jako odmlodzonego weterana (blizej nieokreslonej wojny na bliskim wschodzie), wygladajacego jak Snake z MGS. Jest brutalnie, sa ciekawe postacie drugoplanowe, ale co z tego skoro wszystko i tak sprowadza sie do rozpierduchy Frank vs. Avengers. Litosci. To juz brzmi niedorzecznie...
Ja po prostu nie potrafie zrozumiec czy Punisher nie moze istniec sobie na uboczu uniwersum Marvela (jak chocby kilka lat temu Daredevil od Bendisa), bez wplatywania we wszystkie wielkie eventy, bez calej super-hero otoczki, w swoim wlasnym swiecie. Byloby o wiele ciekawiej.