Grubsze spojlery!
Born to jest jeden z głupszych komiksów, jaki czytałem
SPOJLERY!
Przyznam, że zrobię coś z czymś nie do końca komfortowo będę się czuł - a mianowicie pobronię Borna. Napisałem niekomfortowo, bo - jak zaznaczyłem w mojej mini-recenzji - nie uważam tego komiksu za jakoś specjalnie ciekawy i wyjątkowo godny polecenia. Myślę, że ktoś, kto go odpuści naprawdę niewiele rozrywki straci (chyba, że uwielbia się każdy komiks wojenny... wtedy ewentualnie bym polecał).
To napisawszy nie uważam Borna za strasznie głupi komiks. A już na pewno nie jeden z głupszych komiksów, jakie czytałem. Czytałem naprawdę masę komiksów, które uważam za o wiele, wiele głupsze. W zasadzie - nie licząc jednego elementu (ok, i może kilku drobnostek), o którym za chwilę to w ogóle nie uważam, żeby Born był głupim komiksem. Nudnym - mogę się zgodzić, nic nie wnoszącym - też, zbyt rozwleczonym - nie zgadzam się, ale mogę zrozumieć... ale głupim? Nie widzę w nim jakichś specjalnie głupich elementów. No bo co w nim takiego głupiego..?
Born to jest jeden z głupszych komiksów, jaki czytałem, zmieniający jednego z fajniejszych superbohaterów z postaci tragicznej w głąba czerpiącego przyjemność z zabijania, poświęcającego swoją rodzinę, żeby sobie postrzelać
I tutaj - przyznaję, patrzę na Borna z zupełnie innej perspektywy. Być może, gdybym patrzył z tej samej perspektywy, co Ty miałbym na jego podobne zdanie do Twojego. Ja mianowicie, jak wspominałem w moim poprzednim wpisie, nie byłem (i w zasadzie jestem) specjalnie zaznajomiony z postacią Punishera, w czasach TM-Semic przeczytałem bodajże, zaledwie jeden komiks z nim (kupiony kiedyś na wakacje Eurohit, który zresztą całkiem mi się wtedy podobał), od tego czasu niewiele więcej. Oczywiscie słyszałem jak "powstał" Punisher, ale ani jego geneza, ani sama jego postać nie jest mi specjalnie bliska, więc ewentualne gmeranie w jego originie nie jest dla mnie prolemem (pewie zupelnie inaczej będe odbierał taki "Secret Origin" Supermana retconujący jedyny dla mnie prawdziwy jego origin Byrne'a z Supermana 1/90
). Tak więc ten element - zmienianie (czy też raczej rozbudowywanie) w jakiś sposób odbiór formowania się Punishera dla mnie nie jest wadą.
Co więcej uważam, że origin opierający się na "postaci tragicznej" jest dość mocno wyświechtany w komiksowym super-hero, mało oryginalny. Prawie każdy inny origin byłby bardziej oryginalny niż "ginie moja rodzina i muszę się zemścić". Nie musi to być wadą, ale nie nazwałbym tego specjalnie dowartościowującym dla postaci.
I - choć rozumiem - nie zgadzam się z Twoją interpretacją charakteru Franka przedstawionego w Born - "głąba czerpiącego przyjemność z zabijania, poświęcającego swoją rodzinę, żeby sobie postrzelać". Ja nie odbieram go w tym komiksie jako głąba, a raczej jako osobę, która została przedstawiona przez scenarzystę jako osoba w taki a nie inny sposób uformowana, z taką a nie inna naturą. Przykładowo - tak samo niektórzy przedstawiają Himalaistów jako "głąbów czerpiących przyjemność z łażenia po góach, poświęcającego swoją rodzinę, żeby sobie wyznaczać jakieś nowe rekordy czy trasy", a inni przedstawią ich jako ludzi, którzy kochają swoją rodzinę, ale też z taką, a nie inną naturą, która wypycha ich z ciepłego gniazdka i pędzi ku przygodzie.
Born to jest jeden z głupszych komiksów (...) wprowadzający do realistycznego komiksu jakieś bzdety o pakcie z siłami nieczystymi.
Natomiast co do tego, to byłbym skłonny zgodzić się, że "pakt z siłami nieczystymi" byłby nieodpowiedni w tym komiksie, ale ja nie interpretowałbym głosów w głowie Franka jako głosów diabła czy innych demonów. Raczej przez prawie cały komiks interporetowałem wewnętrzne rozkminy, jako rozmowy z jego drugim ja, ewentualnie rozmowy ze złem, ale takim, które "mieszka w każdym człowieku", a nie zewnętrzną postacią (choć przyznam, że jakaś niepewność się pojawiała, co do tej interpretacji). Dopiero sama końcówka dała trochę argumentów, które by przemawiały za jakąś dosłownie demoniczną naturą tych "głosów", ale i to pozostało nie do końca pewne. I mnie prawdę mówiąc taka - dla mnie - otwarta interpretacja, niejasność nawet się podoba - z jednej strony ta gdzieś głęboko zakopana w jego naturze chęć - powiedzmy - prowadzenia wojny, która dzięki Wietnamowi mogła wyrwać się spod kontroli
ego (czy też raczej - przedstawia podpisane i zapięcztkowane usprawiedliwienia dla
ego) i wyzwolić w nim jakieś zwierzęce instynkty (dzięki którym mógł położyć 2 tuziny ludzi
. Nawiasem pisząc, musze przyznać Ennisowi, że tak poprowadził postać Franka, iż nawet takie rozwiązanie scenariuszowe - wydawałoby się niezmiernie głupie - tu, dla mnie nawet specjalnie mocną bajką czy głupotą nie zajechało), "dochodząca do głosu" natura, która po tragicznej smierci jego rodziny wyważa na oscież drzwi do czaszki jego-Punishera - z drugiej - na pierwszy rzut oka głupie - głosy pochodzące od diabła (a może jakichś innych sił), które chcą pozyskać cennego rekruta.
Generalnie mogę się jedynie do pewnego stopnia zgodzić z tym
Do tego ten komiks jest zwyczajnie nieciekawy
ale już nie do końca z tym
Do tego ten komiks jest (...) rozwleczony.
Wydaje mi się, że Ennisowy zabrakło tu miejsca by wystarczająco przedstawić bohaterów.
Hm, jak tak teraz na to patrzę, to poświęciłem sporo miejsca komiksowi, który tak naprawdę uważam za dość przeciętny (choć z ładną szatą graficzną) hehe