Przeczytałem przed chwilą pierwszy raz Trzy siostry Minkelsonn a zaraz potem Oko Odyna.
Nie miałem pojęcia, że to jedna historia i że urywa się w Trzech siostrach, tym bardziej cieszę się, że wcześniej nie czytałem 1. tomu i teraz naraz wchłonąłem całą historię.
Główne plusy są takie, że akcja jest wartka i historia ma fajne zwroty akcji.
Super są pomysły z wielorybami i grotą, gdzie śpią niedźwiedzie. Więcej takich, a mniej pieprzenia, że te wieloryby to trzy siostry, a niedźwiedzie to inne trzy siostry. Wolałbym więcej realizmu, mniej gadki o bogach. Mogli pokazać polowanie na wieloryby, tego jeszcze nie było w Thorgalu, lub też inaczej rozwiązać moment wpadki do groty ze śpiącymi misiami. Chciałbym więcej takich historii jak Holmgang, czy Piętno wygnańców o prawdziwym życiu wikingów. Siłą jednej z najlepszych serii wydawanych obecnie na polskim rynku, czyli Opowieści panny młodej oprócz relacji między bohaterami, są właśnie te momenty, kiedy autorka pokazuje nam życie ludzi w tamtych czasach na danym terenie. W Thorgalu jest tego za mało, a jeśli już jest, to np. wieloryby nie są zwykłymi zwierzętami, tylko jak zwykle jakimiś zmyślonymi postaciami.
Poza tym pomysły Van Hamme`a są przerabiane na nowo (co zresztą on sam w pewnym momencie robił, np. w Koronie Ogotaia, podobnej do Władcy gór, czy Barbarzyńcy - nowych Łucznikach). U Van Hamme`a były trzy siostry z rajskiej groty i co chwilę są jakie trzy siostry u Yanna.
Fajne za to są nawiązania (nie mylić z odgapionymi pomysłami) do głównego cyklu, czyli np. wieża z Slivią, lub te leśne demony z nieogolonym bobrem między nogami.
Pierścień (Giganci), tarcza (Tarcza Thora), oko (Oko Odyna).
Za chwilę Thorgal będzie szukał nawet lewego jądra Odyna.
Czy ten Odyn i jego syn Thor mogliby w końcu przestać gubić te przedmioty, żeby Thorgal nie musiał za nimi biegać po różnych krainach?
Doprawdy nie wiem...czy teraz w każdym tomie będą wiecznie bogowie, walkirie, duchy, demony i inne stwory w ilościach hurtowych? Tak jakby nie dało się napisać normalnej historii o wikingach z ewentualną szczyptą fantastyki. Serio, nawet jak Thorgalek wpadł do jaskini i sobie pomyślałem "ale zajebisty pomysł z tymi śpiącymi misiami", to musiało się okazać, że to nie są misie.
Oczywiście śmieszne jest to, że wszystkie kobiety chcą bzykać ciacho z gwiazd. Łabędzica ryzykuje życiem (i faktycznie tak się stało), inna przebija nogę własnego brata i potem oddaje się naszemu bohaterowi (ach, te gorące siedemnastki, tylko czekają na nieznajomego, nawet ta stara ma słabość do wikinga. Generalnie Don Juan nie musi nic robić, każdy towar jego.
Największym plusem są oczywiście rysunki Surżenki (no i kolory). Generalnie koleś wymiata. Szkoda, że musi marnować talent, żeby rysować takie głupoty jak wielka głowa z warkoczykami, która leży sobie w jacuzzi w zielonej grocie.
Może trochę za bardzo pojechałem, bo generalnie czytało się fajnie.
Ale czy to przypadek, że dwa najlepsze Thorgale od czasów tetralogii o Shaiganie, to pierwszy tom Kriss i Statek miecz, czyli maksimum realizmu i fajnej średniowiecznej historii i minimum pieprzenia o bogach i innych stworach?
Edit.
Czytam sobie wątek i znalazłem swój post, w którym bardo dobrze opisałem już wtedy całą sytuację z pieprzeniem o bogach, magach i innych herbatnikach:
http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,1514.msg1220333.html#msg1220333