Prawie cały nakład "Strażniczki Kluczy", czyli 2500 egz. zalegał w piwnicy u pewnego hochsztaplera związanego z harlequinami, próbowano zrobić lepszy przekręt gdyż wydawca "kupił sam od siebie" ten towar ale nie rozliczył się z autorami. Pewnego wieczora syn G. Rosińskiego wraz z bratem ciotecznym lub kolegą wynajęli dostawczaka i kazali wszystko oddać. "Strażniczkę" za ułamek wartości kupiło wydawnictwo Egmont, które potem odsprzedało towar dystrybutorom tzw. taniej książki. Smutna historia.