Atrofia, powiadasz? Mnie się już wszystko w głowie miesza, ale początek '90 kojarzę raczej z rozkwitem niż uwiądem (jeśli mówimy o rynku czytelniczym ogólnie, nie tylko o komiksach), może nie kwitło w takich kolorach, w jakich byśmy sobie życzyli, ale pojawiło się trochę zaległych książek wtedy, i mam wrażenie, że jednak się sprzedawały.
A do skutków zapaści podchodzę z trochę innej strony, niż Ty - twórca raczej nie komercyjny i nie mainstreamowy chyba (???). Ja wtedy czekałem na Moebiusa, Druiletta, Cazę, Bilala... no i musiałem trochę poczekać. Ówczesne Amerykany mi jakoś nie bardzo smakowały, trochę jak u mcdonalda: pojadłem, nasyciłem pierwszy głód, czasem wracałem, ale dość rzadko natrafiałem na jakiś rodzynek, który miał swój własny dobry smak. Ale w sumie, gdy się już doczekałem mojego wymarzonego Moebiusa, to też wydawał mi się trochę jakby przereklamowany. Natomiast nie mam bladego pojęcia, w którą stronę poszliby wtedy młodzi polscy twórcy, gdyby wówczas zachodni mainstream się jakoś bardziej u nas umocnił......
robi sie OT, ale co tam
Mowiac o atrofii rynku czytelniczego, mowie o czytelnikach komiksow, bo mam swiadomosc ile osob odeszlo od czytania komiksow (min. wlasnie przez brak tych wyczekiwanych Moebiusow, Bilali, Druilettow itp.), rozkwitajacy wowczas rynek czytelnikow "action comics" to zupelnie inna grupa odbiorcow (co widac nawet obecnie, w dobie WKKM).
Czy taki wysyp komiksow frankonskich bylby pozytywny? Zapewne tak, bo zatrzymalby tych czytelnikow, ale z drugiej strony, patrzac na rynek ksiazkowy, warto by bylo zadac sobie pytanie, co z krajowym komiksem?
Polscy pisarze poszli mocno w odstawke w latach 90'tych, ale krajowy komiks nie tyle poszedl w odstawke co zszedl do podziemia, czy sytuacja, w ktorej dominuja komiksy licencyjne z calego swiata (a nie tylko z USA), bylaby bardziej komfortowa?
Srodowiska literackie byly mocne juz wczesniej, srodowisko komiksowe dopiero sie rodzilo i mam wrazenie, ze jeszcze mocniejsza konkurencja na rynku moglaby te "narodziny" mocno ograniczyc, jasne, mielibysmy swietne komiksy zachodnie, wydane w odpowiednim momencie, mielibysmy mocnejsze/wieksze srodowisko czytelnikow komiksow, pytanie tylko, czy byloby tam miejsce dla nowych krajowych autorow? Czy moze jednak nadal dyktatura klasykow (i ich czytelnikow), wpuszczajacych na rynek (do kregu uprzywilejowanych) tylko "wybrancow"?
Nie wiem, zastanawiam sie, ale ten medal ma dwie dwie strony (a moze i wiecej).