Ziemko sie nie kwapi to ja sie rozpisze, czyli mój 'sen o dolinie', znaczy opis turnieju
Wszystko zaczęło się od wtopy. Nie mogło być inaczej, ciężki wieczór w piątek miałem i prezes dzwoniąc do mnie o godzinie 9.15 dopiero mnie obudził. Wykonując bardzo przyspieszoną poranną toaletę, ubrałem i się i spakowałem. Wychodząc z domu i całą drogę na turniej modliłem się - żeby nie okazało sie, że czegoś zapomniałem (figurek, miarki, kostek, kodeksu, whatever
).
Spóźniony wszedłem na turniej, w pośpiechu przywitałem się z wszystkimi graczami i zasiadłem do gry pierwszej, czyli:
BITWA 1 - OBALENIE WIEŻY
Maciej i jego krasnoludy. No cóż, umowa była, że gramy na nowe zasady, więc spytałem przeciwnika, o czym powinienem wiedzieć. Usłyszałem dokładnie 3 zdania:
'Tu jest część kodexu skserowana. Przeczytaj co chcesz. Reszty nie brałem, bo nie potrzebowałem'. Z tym oszałamiająco bogatym opisem armii stanąłem do bitwy dość zrezygnowany, zwłaszcza, gdy zobaczyłem naprzeciw 4 klocki krasnali stojące obok siebie. No i żyro na flance. Wiele nie mówiąc, błagałem kostki o remis
Jakże zdziwiłem się także, gdy po rozstawieniu nagle okazało się, że linia krasnoludzkich jednostek jest bliżej mnie niż mi sie wydawało (...matrix...
) z wziązku z czym przeraziłem sie jeszcze bardziej. Na szczęście (dla mnie na pewno) mój przeciwnik przekombinował i stworzył jakiś 'szczwany paln' w wyniku którego strasznie poodsłaniał flanki klocków.
Zauważyłem szansę zwycięstwa. Co tu wiele nie mówić, już w 2 turze zaczęła się walka (byłaby i w 1, gdyby nie zasada mrozu). Reszta bitwy w telegraficznym skrócie:
Man (Elf
) of the Match - Alter. Sam utrzymywał klocek krasnali, którzy machali mu najwyraźniej toporkami pod nogami...
Worst Unit - Treeman - ciągle nie mógł marszować ani szarżować (mróz na 1 notorycznie) a i jego terror sie nie przydał...
Ogólnie- gdyby mój przeciwnik nie odsłonił flank, nic bym nie osiągnął, jednak umożliwił mi (a nawet myśle, że zachęcił) atak jednocześnie z 3 stron na każdy klocek...
Wynik 20:0...
BITWA 2 - TO MÓJ LAS
No cóż, pierwszy stół na turnieju to dla mnie zdecydowanie nowość
, więc nie wiedziałem co począć. Tym bardziej, gdy z naprzeciwka wyszły na mnie również elfy (wersja bardziej strzelająca)... Nie chcąc za bardzo upuszczać braterskiej krwi zaproponowałem Marcinowi remis, na który się nie zgodził... A szkoda, wiele to nie zmieniło, a tak byśmy piwko wypili i pogadali
Mój atak jedną tylko flanką, wystawienie Altera na ostrzał jak calkowity kretyn (już w 1 turze przeciwnika nie było go z nami...
) później kilkuturowe starcie drzewiec vs drzewiec (wygrałem :P) i przejście do gonienia jednostek. Rzuty wyrównane, raz wyjątkowo dobre, raz nie za bardzo
Wynik 10:10, choć gdyby nie 'prezenty' u Marcina, miałbym 11:9 (sprawdzałem :P)
Tu gdzieś pojawił się test wiedzy (8/10, 2 pytania na które nie znałem odpowiedzi i strzelałem były moimi błedami, co oznacza, iż jestem genialny
)
BITWA 3 - SPISEK
Bitwa rozegrana z Mariuszem (na tym etapie zacząłem wietrzyć spisek: ja Michał, przeciwnicy Maciej, Marcin i Mariusz... no cóż, oni są wszędzie
). Kolejne dwarfy, tym razem defensywa. 3 duże kloce, 4 machiny, thundererzy. Wszystko na jednej flance w rogu stołu.
Bitwa nie była skomplikowana. Ja ide, on strzela, ja szukam choinek (scenariusz) on strzela, ja za ture zaszarżuje, a on dla odmiany strzela. Potem znów graliśmy ganianego w inną stronę. Ja szarżuje, ubijam 4,5 krasnali, odbijam sie od przewagi, war banera, rzędów, on nie dogania, ja sie zbieram. Chyba kazdym oddziałem tak miałem.
Elf of the Match ponownie Alter - piękny strzał z HoDy i 9 z 10 thundererów umiera, ostatni nie wytrzymuje presji i ucieka...
Generalnie zabawa w berka, gra bardzo miła, prawie całą partię spędziłem po jednej stronie z przeciwnikiem, gdyż wszystkei figurki stały w jednym rogu
Wynik 14:6 (dzięki choinkom, gdyby nie to, byłoby 13:7, czyli to co nie zdobyłem bitwe wcześniej przez scenariusz, zdobyłem teraz przez scenariusz
)
BITWA 4 - THERE CAN BE ONLY ONE
Czyli, walczymy w dżungli czy w lesie
Wiele nie mówiąc, ta gra należała, wbrew pozorom, do najmniej przyjemnych. W poprzednich bitwach był śmiech, luz i frajda z gry. Teraz nerwy i napięcie. Raczej z mojej winy - zestresowałem się faktem, że Ziemko bądź co bądź, to gracz wysoko postawiony w lidze, czyli nie będzie lekko...
Ziemko grał tez dośc niemiło (moim zdaniem) ale odczucie było subiektywne, gdyż jak sie dowiedziałem, Ziemas grał tak, jak gra sie na turniejach, tzn każde najmniejsze niedociągnięcie czy drobna głupota, którą w grze towarzyskiej by sie zignorowało, tu kończyła się bardzo bolesnie.
No cóż, mimo wszystko nauczyłem się sporo - wiem, jak i na co uważać z graczami z tzw 'czołówki'
Szczęście w bitwie zmieniało się. Najpierw mój słynny, uwieczniony na zdjęciu rzut 13 strzał na 2+ z 10 1-nkami, potem ziemko, który 2 tury łoił w drzewca i go nie ubił (40 czy 50 skinków przez 2 tury go ostrzeliwało
). Gra okazała sięteż berkiem, tzn ja w jego stronę, on ucieka i tak dookoła planszy... W tej bitwie jednak, zdarzyły się dwie rzeczy warte opisania.
Najśmieszniejsza akcja turnieju - samotne driady naprzeciwko 2 stada (5 i 4) 'tych złych' teradonów. Ziemko deklaruje szarżę. Dostawia 4 terków od przodu, cfaniacko chce dostawić 5 od boku, co praktycznie zgniecie moje driady pod łopotem ich skrzydełek... 5 terków nie zdaje jednak feara... 4 terki atakują, nie zadając żadnej rany (Wardy rządzą
) 8 driad oddaje i... nie ma co robić Hit and Run, bo nic już nie zostało... Nie powiem jaką minę miał Ziemas jak zdejmował te terki
żałowałem że nie mam aparatu pod ręką
Najważniejszy moment turnieju - wszyscy skończyli bitwy, tłoczą sie wokoło nas, ostatnie skinki zadały ranę drzewcowi, został na 1 ranie. Następuje chwila ciszy, gdy podnoszę kostkę, aby wysave'wować ostatni wound. Najpierw nieudany Armor Save na 3+, wszyscy patrzą... Cisza... Obaj wiemy, że jeśli nie zdam, on wygrał, jeśli zdam, jest remis. Rzut kostką - Ward 5+ i ... 5... Nie powstrzymałem się i krzyknąłem ze szcześcia, Ziemko strasznie sie zirytował, podziękowaliśmy sobie za grę i pozegnaliśmy...
I tyle. Mój wynik: 5 w całości, 3 względem bitew (3 WE na 3 miejsca w klasyfikacji generalskiej
)
Wynik bardzo mnie usatysfakcjonował, gdyż nowe figurki miałem od niedawna i nie miałem poza alterem nic pomalowanego...
Turniej miły, bardzo przyjemnie grało mi się 3 bitwy, 4 niestety nie (ale liczę, że to sie zmieni, bo Ziemka lubię
) lokal naprawde przyjemny, miła obsługa, dobre jedzonko (może i troszke drogo, ale...
)
Pozdrawiam wszystkich !
Niech Moc kostek będzie z wami !