Reston (pozwolisz, że z wielkiej litery będe pisał Twój nick)
przywazelinię się, że dyskusje z Tobą, z Twoim udziałem ratują ostatnio komiksową Gildię, w moim mniemaniu zalewaną durnym spamem.
Nie wiem jak bym się zachowywał, gdyby się okazało że mój ojciec to killer mafii, ale myślę że mały chłopiec bardziej by to przeżył i zadawał więcej pytań.
Myślę, że tutaj bardziej trzeba wniknąć w pewne aspekty psychologiczne relacji między ojcem a jego synem, bardzo trudne i skomplikowane. Zakładamy, że młody nie miał wiedzy, co jego ojciec robi, a wiedział, że jest to złe - tak był wychowany przecież, zakładamy że był to dla niego szok, coś niepojętego - fakt, że ojcieć trudni się czymś tak niemoralnym. Róznie się reaguje, różni są ludzie, konteksty i sytuacje.
Podejście życzeniowe wydaje mi się normalnym – w recenzjach wytyka się błędy logiczne (np. w X4 ), na forum dyskutuje się, jaka to postać została źle przedstawiona czy „czy ilość nawiązań w Azylu Arkham jest za duża czy nie”.
Podejście zyczeniowe, podejściu życzeniowemu nierówne. W X4 jest mnóstwo błędów, zarówno w treści jak i w kompozycji komiksu. W <Arkham Asylum> może narzekac, że tropy zostawione przez Morissona są zacierane jego erudycyjnym bełkotem albo, że są płytki i banalne.
Może mieć podjeście na zasadzie bo ja bym to inaczej rozwiazął ...
Nie twierdze, że podejście zyczeniowe, jest czymś złym - tylko to taka dolegliwość, która może czasem zamienić się w arogancję wobec Autora i jego Dzieła - kiedy Czytelnik nie może zbudowac spójnej interpretacji, trzymającej się kupy i zwala to na Autora - bo gdyby tu i tu tak było, to by pasowało do mojej koncepcji. Bo ja lepiej skumałem, co Autor miał na myśli, kiedy to pisał tylko nie umiał tego wyraźić, tzn.
X4 czerpie z Nietzsche`ańskiej koncepcji nadczłowieka czy opiera się na archetypach ze staroindyjskiej Mahabharaty
tylko tego nie ma w tekscie. Ale to duzy offtop jest, daje spokój. Mam nadzieje, że jasno się wyrażam.
Wrócmy na on-topik - co do <V for Vendetta> - dla mnie jasną i czytelną intencją Moore`a, która wręcz świadczy o wartości tego komiksu, śa wspomniane przez Ciebie niedowmowienia, tropy i poszlaki. To konstytuuje wielkość tej pozycji.
<Droga ...> jest bardzo dosłowna, sucha, surowa pod względem omawianych przez nas relacji. Realcji, absolutnie nie wyprutych z emocji - NIE. Tylko pokazanych w taki sposób - najłatwiej porównać do literackiego skilu Zoli (wybacz Darku, nie mogłem się powstrzymać) i do sceny z <Nany>, kiedy wicehrabia Muffat wypłakuje przez pół nocy oczy, kiedy jego duszę targaja wszelakie doświadczalne ludzkie emocje, ale Zola pozostaje bezlitosny - surową i chłodna stalówką swojego pióra opisuje, pokazuje.
I twierdzę, że Collins używa tej samej poetyki, tej samej nieczułej stalówką pokazuje losy Ojca i Syna. I niewątpliwe pasuje do gangsterskich klimatów, inaczej sobie bie wyobrażam.
Swoją drogą, taka ciekawostka - syn Anioła został Księdzem