Figurka Spidera jakoś mi przemknęła, ale Wolverine'a dojrzałem w lokalnym saloniku prasowym.
Raany, ależ to bidne! Nie jestem wielbicielem figurek, ale mam jednego plastikowego Wolvka, od Żony na Dzień Dziecka kiedyś dostałem, plus z tortu weselnego Bogarta i Bacall w strojach z "Casablanki". A ten "oryginalny marvelowski" Wolvie to wygląda jak prywaciarska podróbka z pierwszej połowy lat 80-tych, rozmazana farba, małe to takie, że kot może za szafkę zrzucić... Przepraszam zapaleńców, ale nie wierzę w powodzenie tej kolekcji. Jak sobie przypomnę, co to za cacuszka były w komiksowych sklepach za granicą, to po prostu żal...