No i skończyłem
Monster Collection, trochę to trwało, ale w chciałem skończyć książkę najpierw.
Cóż tu mogę napisać, seria wyśmienita, choć krótka i kolejny raz wałkuje "ratujemy świat", choć okraszony sporą dawką humoru.
Przede wszystkim spodobało mi się podejście do przyzywania, właściwie ogólnie magii przywoływania stworzeń i "więzi" maga z przywołanym stworkiem. Wg, mnie tak powinno być też w RPGach, może gracze nie wzywali by wtedy co 5 minut kolejnego stwora tylko po to by za chwilę padł trupem.
Sama kreska jest niesamowita, mangaka fajnie operuje cieniem i ma niesamowite wręcz podejście do rysowania stworów. Dokładne, wręcz powiedziałbym realistyczne podejście, a do tego nie są to magiczne stwory wyjęte z europejskich wizji i przetrawione na japońską modłę (no może po za Lamią, ale ona zalicza się do postaci bardziej). Po prostu trzeba zobaczyć bo imho rysownik postarał się i trzeba tutaj napisać wyrazy uznania.
Co do postaci, może dlatego że jest to krótka seria i w sumie niewielu bohaterów tak naprawdę poznajemy (szczęśliwie nie mamy żadnego haremu, ani plutonu armii popychającym za głównym bohaterem), to mimo wszystko postacie są wyraźne i mają swoją osobowość (Keshe przypomina mi luźne połączenie Liny Inverse z Naga the Serpent). A moją ulubioną postacią bez wątpienia został Pan Jaszczurka
W kilku słowach, jest to krótka, humorystyczna (i to bardzo, polecam pierwszy rozdział gdzie gryf okazuje swój hmm..."szacunek" głównej bohaterce), z trochę oklepanym głównym wątkiem, historia warta poświecenia tego jednego, lub dwóch wieczorków.