A o co konkretnie Ci chodzi? Przed otwarciem worda trochę guglałem w temacie i oczywiście na Twój (?) tekst trafiłem. Pewnie jakieś wnioski się powtarzają, jakieś fakty też (napój/wywar magiczny), podobnie, jak w przypadku tego, co o Asteriksie pisali Robert Popielecki, Jerzy Szyłak czy Robert Zaręba.
Nie, no spokojnie. Sorry jeśli to zabrzmiało jak jakieś zarzuty plagiatu poprostu czytając ten tekst miałem co chwila "deżawu" z moim "O, ten wątek poruszyłem, o i o tym napomniałem, o i jest o obawie Gościnnego o jego semickie kojrzenie , o i poruszył kawalerstwo Asteriksa"
Także sorry jeśli, źle to zabrzmiało... Bardzo dobry tekst by nie było.
Czyli jednak grochem o ścianę
Obawiam się, że niestety tak
ale pomimo dobrych intencji nic się na to nie poradzi.
"Kiedy niebo..." ma samo w sobie - jak wytknołeś zresztą - sporo ciekawej satyry i alegorii ale niestety o ile komiks ten zapewne spotkałby się z uznaniem gdyby wyszedł z komlpetnie nowymi bohaterami, tak jako kolejna przygoda Asteriksa z góry jest stracony w oczach wiernych fanów.
Sam pomysł kosmitów na dzieńdobry zraża odbiorcę, gdyż jest kompletnie nie "Asteriksowy" i motyw science fiction odruchowo gryzie się z dawno już zarysowanym z światem galów. To trochę jak z nowym "Indiana Jonesem". Wrzucenie nagle w nowej odsłonie obcych w świat gdzie wcześniej królowały magia i Boskie moce w jest w oczach przeciętnego fana czymś z innej beczki jakby w ostatnim tomie Harrego Pottera okazało się nagle, że Snape jest androidem.
Nie pomaga, że już przed tym komiksem fani od dawna skarżyli się na to, że Uderzo kończą się pomysły więc fakt, że nagle sięga po jeden z (pozornie) najbanalniejszych motywów który w dodatku brzmi (znów - pozornie) jak coś z fanfiction pierwszoklasisty "O! Wioskę Asteriksa odwiedzają kosmici" tylko dodaje całości infantylnej otoczki.
Inny problem to, to, że widzieliśmy wcześniej w Asteriksie wiele świetnych satyr i komentarzy na temat współczesnego społeczeństwa zrobionych o tyle lepiej, że autorzy nie potrzebowali się posuwać, aż do tak ekstramalnych alegorii.
Goscinny postawił wysoką poprzeczkę i co by Uderzo nie wymyślił i tak będzie w oczach zagorzałych fanów prezentować się blado - "O! Rene to by zrobił lepiej".
Naturalnie "Kiedy niebo.." mogę jeszcze trochę na siłę pobronić bo widzę zawarty w nim potencjał jednak moje dwa główne problemy to nie kosmici czy to, że "nie tak dobre jak Goscinnego..." tylko
1.) Fabularnie historia, aż razi tym jak jest na siłę rozciągnięta. Sporo tu zapychaczy by scenariusz miał standardowe 44 strony. Można było wykorzystać to miejsce by rozwinąć ciekawie fabułę, dodać więcej alegorii i komentarzy. Ale nie! Wrzućmy bez powodu atak Rzymian na wioskę, by mieć pretekst do przedłużenia całości o 2 strony, albo dajmy nienaturalnie dla serii wielkie kadry by zaoszczęścić czasu...
2.) STRASZNIE raziło mnie jak uproszczone zostały te postacie i ich motywacje. Każdy zostaje okrojony do "robienia tego co robi zawsze" i nietety wychodzi to bez jakiegokolwiek polotu.
Oczywiście są pewne rzeczy które wydają się być tylko poto by wkurzyć wiernych fanów bo Uderzo jak zwykle pokazał, że ma w nosie jakąkolwiek merytoryczność. Gdzie "żona" i szczeniaki Idefiksa które wprowadził we wcześniejszej historii? Czemu śpiew Kakofoniksa nie sprowadza nagle deszczu choć dawniej trzymał się tej tak desperacko wprowadzonej zmiany?? Czemu Obeliks nagle olewa nauczkę którą dostał w "Galerze..." i dalej chce się napić napoju choć zna jego konsekwencje??? By było jeszcze gorzej autor co rusz wrzuca przypominajki do wcześniejszych albumów (co zresztą robi bez większego plotu) by przypomnieć czytelnikom jak świetne były one...
A tak poza tym świetny tekst mój drogi bo przynajmniej uświadamia mi, że Uderzo miał jak najlepsze intencje gdy to pisał (nie jakieś "idziemy na łatwiznę) ale niestety w wykonanie wyszło moim zdaniem bardzo poniżej średniej...
P.S. Aż głupio mi wytykać błędy ale pod koniec zamiast "Tun" napisałeś "Nut"...