''Sam Zabel i magiczne pióro''
Niemoc głównego bohatera jest tak silna, że jeśli się z nim zidentyfikuję to odechciewa się czytać.
Widać ją na jego twarzy aż do bólu. Muszę czytać zachowując dystans, a wtedy historia mnie nie wciąga.
Z pozytywów: rzemiosło najwyższej próby. Widać że Horrocks zna i czuje komiksy.
Niepotrzebnie reklamowany jako "Must have w każdej biblioteczce" oraz nazwiskami. Człowiek nastawia się na przełomowe dzieło. Zamiast tego jest prosta rozrywka i zabawa schematami. Najbardziej podobały mi się przygody w klimacie komiksów s-f z lat 50-tych.
Czy polecam? Jak znajdę sposób na antypatycznego bohatera. Może jak sam będę w takim nastroju?
[...] przeczytaj "Sam Zabel i magiczne pióro" i daj znać bo szukam sposobu na ten komiks (patrz wątek Timofa)
Wielce zachęcony zniechęcającą opinią 2rcfrta, wypełniłem kieszenie kamieniami marazmu i zanurzając się z wolna w odmętach lepkiej depresji, postanowiłem poświęcić ostatnie chwile wypranego ze wszelkiego sensu żywota mego na lekturę komiksu onego. I na dnie samym, w mulistej pulpie mocno zagrzebanego, znalazlem Zabela Sama, alter Horrocksa ego, co szeptem bezsilnym, ledwo słyszalnym nawet dla ucha wprawnego, prawić próbował o rzeczach ciekawych i, rzecz jasna, głębokich. I słowa nieliczne, com je konchami uszów moich wyłowić zdołał, o niemocy straszliwej, w intertekstualnym eskapizmie ratunku szukającej, Morrisona Granta komiksie w komiksie w komiksie, i ego Burroughsa Edgara alter Rice'a przygodach na Marsie i (nie)opatrznym na Wenus zbłądzeniu, i rzeczach kilku innych jeszcze, co pisać o nich nie trzeba. Bo jako rzekłem, słowa one choć były, to jakby ich nie było - słabe, z samego dna powiedziane (człek nieprzychylny rzekłby - denne), w dodatku zgiełkiem zabaw mieszkańców pulpy mocno tłumione. Ku tym ostatnim więc oko me zwróciłem i przypatrując się ich wesołym igraszkom, pretensją intelektualną żadną nieskalanych, radość w końcu odnalazłem i przyjemność z lektury czerpałem.
Taki jest sposób mój na komiks ten.