Coz, nie wiem, czy stawiam (i dlaczego?) rzeczy na glowie, ale w kwestii "Blankets" mam bardzo podobne zdanie do Gobendera. Pomimo ze nie uwazam, ze istnieja jakies aspekty egzystencji, ktore powinny byc z definicji wykluczone jako potencjalne tematy utworow, to jednak niektore z tych aspektow w konkretnych przypadkach (czytaj: kazus Thompsona) sa na tyle banalne, by nie powiedziec - nudne, ze po prostu slabo rokuja jako przedmiot fabuly. Z drugiej strony, jak wiadomo, nawet o najbardziej banalnych rzeczach/zdarzeniach mozna opowiadac tak, ze po prostu sluchacze nie beda mogli wyjsc ze zdziwienia i beda pochlaniali opowiesc z zapartym tchem (i rzecz jasna - na odwrot). Niestety w przypadku "Blankets" ja do takich sie nie zaliczam.
A tak przy okazji, mam dla milosnikow Thompsona zagadkę: Jaki istotny przedmiot scenograficzny łączy Chunky'ego z Blankets?