Ja natomiast jakoś nie mogę przebrnąć przez tego "Incala". Mam wrażenie, że komiks ten jest jak "Gwiezdne Wojny" - jeżeli nie oglądało się ich w młodości - to w czasie "nowożytnego" seansu większą uwagę przywiązuje się to ogromnej liczby rozmaitych idiotyzmów i błędów logicznych - niż do samej, opowiadanej przez Lucasa, historii. W przypadku "Incala" jest podobnie - sposób prowadzenia historii, dialogi między bohaterami itp. - ewidentnie świadczą o tym, że komiks ten ukazał się w Polsce jakieś 10 lat za późno.
ja własnie brnę, z resztą przez dokładnie ten sam egzemplarz
i wydaje mi się, że troszke przesadzasz,
fakt, nie jest to komiksowy cud obecnej technologii ale czyta sie dobrze i nawet ta nutka zacofania daje bardzo miły efekt
rzeczywiście może trzeba nastawienia na trochę archaiczną lekturę, takie podejście dodaje dodatkowej przyjemności z lektury,
osobiście też uważam, że dobbrym pomysłem było wydanie tego w całości, bo czyta się płynnie dość i daje efekt wielkiego dzieła, już właśnie sama fizyczne wielkość też podnosi jakoś podświadomie wartość samej historii,
ja ogólnie jestme na tak, ale chyba nie poleciłbym nikomu powiedzmy początkującemu w obcowaniu z komiksem Incala
Oczywiście, wielki szacun dla Joda, za wykreowanie uniwersum, w którym mają miejsce wydarzenia, przedstawione w komiksie. Jak dla mnie, jest to jednak nieco za mało, żeby nazwać ten komiks "świetnym", zwłaszcza że opowiadana historia jakoś zupełnie mnie nie wciagnęła.
ten świat to chyba lepiej widać w pobocznych seriach wszystkich, że jest rzemyslany, poukładany, bo samym Incalu to (jak dla mnie) wcale takiej spójności nie ma, są po prostu światy, planety, religie
i tyle, każdy mógłby cos takiego wysmazyć
No i największy minus - denerwujący, płaczliwy i wiecznie użalający się nad sobą główny bohater. Nie sposób takiego typa polubić, ciężko więc jest śledzić jego losy z zainteresowaniem.
to tak
i mnie jeszcze drażni ten z głową (i reszta psa)
jakoś mi tu nie pasuje, taki niby Chewbacca miał chyba wyjść, ale wyszedł jakiś ni smieszny, ni powazny,
tak ni przypiął, ni wypiął
ogólnie fajna lektura i fajne (sporych rozmiarow) dziełko, mi pasi, ale jakoś znowu w kolejnym komiksie z serii Miszczów to nie sam komiks jest Miszczem tylko nazwiska na okładce