Zastanawiam, czemu tu taka cisza po premierze anglojęzycznego integrala deluxe Incala
Przyznam się, że miałam trochę wątpliwości, czy rzeczywiście wydanie będzie takie the best, warte czekania i, cóż tu ukryć, kasy. Skoro jednak akuratnie zrobiło się luźniej na polskim rynku wydawniczym, nie miałam już wyboru
I powiem krótko - totalny opad szczeny
O co wcale się nie podejrzewałam, bo i też sporo komiksów z tzw. wyższej półki mi się przewinęło. Jednak, gdy zawitała do mnie szczelnie i z najwyższą troską opatulona paczka z Multiversum, incalowa żółć opanowała momentalnie cały wieczór i noc, ciągnąc się w sumie do teraz - idealnie utrafiwszy na dłuższy weekend (choć kosztem jednego dnia urlopu, wrr
). Wielkie stronice w cudownych, niespotykanych już kolorach wciągnęły od pierwszego wejrzenia. Czytało mi się dużo łatwiej i przyjemniej po angielsku, niż polsku. Swoistą wisienką na torcie jest supermocne, prawdziwie kolekcjonerskie (o jakości również niespotykanej i przy filmach, grach, książkach...) pudełko na całość. Najlepiej wydany komiks, który dotychczas spotkałam.
Niemniej, koniec achów i ochów, którymi po prostu musiałam się podzielić