Dzizas, dwa razy wcielo mi posta i w koncu padla bateria w patefonie
Nie chce mi sie przepisywac calego elaboratu, sprobuje przejsc do sedna (tradycyjnie, zapewne mi sie nie uda).
Moebius odpowiada za rysunek (w formie lineartu), do "Incala" i "Apres L'Incal" (czyli tom pierwszy), nalozyl rowniez analogowe kolory w tym ostatnim, ktore zostaly zmasakrowane/wymienione na komputerowe.
Ladronn odpowiada za lineart w kolejnych czesciach "Po Incalu", rysowal w oparciu o wczesniejsze prace Moebiusa i Janjetova, , konsultujac swoja prace z Jodo i, w poczatkowej fazie, Moebiusem.
Moebius zrezygnowal z kilku wzgledow (przytaczam za Ladronnem), zdrowotnych, temat mu nie lezal, pozarl sie z Jodo.
Ladronn sporo zawdziecza robocie swojego kolorysty (Moeb zostal, moim zdaniem, doslownie zgwalcony kolorami), jezeli mam cokolwiek porownywac, to nie moge tego robic w oderwaniu od wczesniejszych czesci cyklu (lacznie z pobocznymi) czyli zarowno "Incala", "Przed Incalem", "Metabaronow", "Technokaplanow" i "Megalexu", bo, jak przyznaje sam Ladronn, to one stanowily punkt wyjsciowy.
Majac w reku polska edycje "Incala" i edycje francuska (z analogowymi kolorami nalozonymi przez kilkoro kolorystow), wiem jaka krzywde zrobil Beltran "unowoczesniajac" ten komiks, siegajac po opublikowana wersje "Po Incalu" i zestawiajac z nia dostepne na sieci fragmenty z analogowym kolorem, moge sie jedynie sugerowac, ze kolejny raz Moebius dostal cios w plecy.
W odroznieniu od Ladronna, u ktorego kolorysta "daje rade".
Ladronn, jak sam przyznaje, bazuje na gotowym swiecie, bardzo czesto modyfikuje ujecia cz rozwiazania kompozycyjne swoich poprzednikow, operuje gotowymi projektami postaci, statkow, miasta, etc.
Moebius, probuje jeszcze raz "wejsc do tej samej rzeki", ale, nawet jesli mu sie to do konca nie udaje, to ja nie potrafie wywalic ze swiadomosci faktu, ze ta rzeka jest jego, a inni po prostu sobie z niej nabieraja wode.
Czy Moebius wypada tutaj "gorzej"?
Obiektywnie patrzac, na wersje "ostateczna", i nie patrzac na to co zrobil wczesniej w temacie, mozna uznac, ze tak.
Czy Ladronn wypada "lepiej", jasne, ale jedynie w oderwaniu od calego bagazu "Incala", co moim zdaniem jest absurdalnym podejsciem, szczegolnie jesli zestawi sie ich obu jako Dawida i "Gortata".
Jakos np. przy "Metabaronach", nikt nie wpadl na pomysl zestawiania/wartosciowania w podobny sposob plansz Moebiusa i Gimeneza, Gimeneza i Charesta czy Janjetova.
A zreszta, robta co chceta.
Tylko boje sie momentu, w ktorym zacznie sie tutaj zestawianie "Exterminatora" Bilala z wersja Baranki, albo ktos za chwile wpadnie z krzykiem, ze Ladronn "skopal dupe" Eisnerowi swoja wersja "Spirita"