Kurde staram się przypomnieć jakieś metalowe trupy w szafie, ale jest ciężko, liceum było dawno dawno. I ani jednego metalowca w klasie nie było.
Rage Against The Machine, Biohazard, Body Count (to sie wtedy crossoverem, hardcorem albo rapcorem nazywało), Korn i Deftones sie liczy jako metal? Albo Type O Negative?
Oooooo już pamiętam: pierwsza klasa liceum, Tiamat "Wildhoney" (po koncercie z Black Sabbath, niezły syf BS odwalili).
I jeszcze My Dying Bride i Anathema: pamiętam, jako jedyny miałem tam krótkie włosy i nie miałem jak machać
Ale poznałem jakichś faszystowskich metali z Opola, więc nie było źle.
A bardziej męski power metal to jakiś oksymoron. To jakby mówić, że Boy George to bardziej męski gej od Eltona Johna.