robiąc mały offtop: Tytusa czytałem namiętnie mając lat 7-10 i znałem wtedy każdą księgę na pamięć. Papcio Chmiel wydawał mi się ot, zwykłym autorem komiksów. ale kiedy odrobinę podrosłem, tak w okolicach 13-15 lat, i chwilowo porzuciłem komiksy jako "szczeniackie pierdoły" (zresztą, po prawdzie, nic wtedy ciekawego się ukazywało, same Hugo czy inne Iany Kalediny, a mnie bardziej wkręcali nowo odkryci Dick, Sheckley, Asimov, Clarke i cała reszta), wtedy - zresztą teraz trochę też - Papcio Chmiel zaczął mi się kojarzyć z takim starszym panem, co to lubi brać młodych chłopców na kolana i gładzić ich po ubranych w rajstopki kolankach. nie wiem, jak oglądałem te zamieszczane w niektórych starszych księgach krótkie wstawki pozakomiksowe - nie pamiętam, było tam coś o jakimś spotkaniu z czytelnikami, to zawsze widziałem obraz Papcia-pedo albo przynajmniej homo.
i przyznaję, że nie wiedziałem, że ma dzieci.