Ustosunkowując się do całości wypowiedzi p. Holcmana, wyjaśniam iż oczekiwania każdego względem mającego się właśnie rozpocząć seansu, to jego indywidualna sprawa. Ja oczekiwałem czegoś innego niż otrzymałem i podtrzymuję swoją ocenę wtórności fabuł w historiach rysowanych przez Burnsa, Mattottiego (tutaj Kramsky mocno mnie zawiódł, bo Jozinów z bagien było już co najmniej kilkudziesięciu, także w tak specyficznym medium, jakim jest komiks i animacja), Blutcha czy McGuire (opuszczony dom na wzgórzu - straszne). Po prostu ja się zaskoczyć, niestety (bo bardzo bym chciał) nie dałem. Jednorodność o której wspominałem, nie miała dotyczyć fabuł (w sensie ich komplementarności), tylko po pierwsze równie wysokiego poziomu tak w warstwie graficznej, jak i scenariuszu (a tutaj, przynajmniej w moim odczuciu, dysproporcja na korzyść rysunków była duża) oraz jednorodności symboliki, która wydawała mi się jednak troszeczkę nieczytelna (być może, po jeszcze 2-3 seansach, zaskoczyłaby mnie głębia opowieści i elementy układanek stworzyłyby spójną całość, jednakże po jednokrotnym obejrzeniu, zwłaszcza na świeżo, niektóre wątki i symbole wydawały mi się sprzeczna). Zgadzam się, iż atmosfera (zwłaszcza dzięki dobrze dobranej muzyce i kontrastującej estetyce czerni i bieli), mogła pozytywnie zaskoczyć. Zgadzam się również, że w warstwie estetycznej film mógł się podobać (wszak Blutch czy Mattotti, to także dla mnie wizualne perełki), lecz fabularnie antologia jest dla mnie miałka i wtórna. Ale to moje prywatne zdanie i naprawdę bardzo mocno zachęcam każdego, aby sam się przekonał.
Jeśli chodzi o wspomniany bełkot Pierre'a Disciullo, to mam troszeczkę inne odczucie, tzn. na początku mój odbiór geometrycznych form wizualnych i strachu osobistego, który każdy z nas (w większym lub mniejszym stopniu) ma w sobie, był podobny. Jednakże pod koniec filmu, opowieść ta mocno przykuła moją uwagę, zmusiła do szukania drugiego dna i powiązań, pomiędzy formą graficzną prezentowaną na ekranie, a aktualnie wypowiadaną przez lektora kwestią. Na tyle mnie to zafascynowało, że z miła chęcią, oglądając film w przyszłości, mocno skoncentruję się na fragmentach Disciullo. Nie skreślałbym więc tego artysty, w tak jednoznaczny sposób, choć jak podkreślam każdy ma prawo do swojej interpretacji i swojego odbioru danego medium.
Jeśli chodzi o organizację, to pomimo że nie bywam na festiwalach klasy A, to imprezy masowe (koncerty, targi, konferencje) w różnych częściach świata, nie są mi obce i w związku z tym mam kilka zarzutów. A konkrety, oczywiście nie uwzględniając godzin emisji filmu {bo tutaj okolice 22.00 są powiedzmy odpowiednie (wszak to „parahorror” lub inaczej „film nastrojowy i atmosferyczny”
), ale przy pękającej w szwach sali mieliśmy jeszcze 20 minut opóźnienia i 10 minut reklam} są następujące:
- brak możliwości rezerwacji miejsca,
- brak możliwości odbioru biletu przed seansem w kasie, tylko po opłacony przelewem bilet i tak musiałem pofatygować się do Centrum (patrz parkingi w mieście Wrocław), odstać swoje i odebrać go w biurach festiwalu,
- pomimo elektronicznej rezerwacji biletów, organizator nie potrafił w sposób czytelny, wpuszczać ludzi na salę kinową, co kończyło się tym, że siedziały dwie osoby z karnetami i miały zajęte 10 innych miejsc w rzędzie (dla mnie to nie jest jakiś wielki problem, ot zwykła ludzka impertynencja, natomiast miałem wrażenie iż mniej spokojne jednostki, troszeczkę wyprowadzało to z równowagi),
- brak informacji już na miejscu w kinie ale i przy odbieraniu biletów (stojąc ok. 20 min. w kolejce, dopiero jakaś b. miła i skądinąd urodziwa białogłowa, powiedziała mi, że jak ja z biletem, to funkcjonuje zupełnie inna kolejka (a w zasadzie jej brak), co było zaznaczone karteczką A4 na drzwiach sali kinowej (przy tumultach kłębiących się tam ludzi i zerowej widoczności).
Moim zdaniem poprawienie w przyszłości tych kwestii (co naprawdę jest możliwe, przy odrobinie wysiłku, dobrej woli, może troszeczkę większych nakładach, a przede wszystkim większej komputeryzacji), należycie poprawi odbiór festiwalu przez takich jedno- czy dwu-seansowych "szaraczków" jak ja. Nie chciałbym być też źle zrozumiany, jestem bardzo zadowolony, iż festiwal się odbywa i że miałem możliwość zobaczenia „Strachów” w kinie, ale istotą cywilizacji jest ciągły rozwój i wydaje mi się, że w tą stronę powinniśmy zmierzać, wszyscy.