"The Killing", bardzo, ale to bardzo rozczarowujący serial.
Zaczyna się świetnie: niesamowicie wciągająca atmosfera i dobre aktorstwo ( szczególnie para głównych detektywów i rodzice ofiary ) przykuwają do ekranu w historii o poszukiwaniu mordercy nastoletniej dziewczyny.
Niestety wraz z kolejnymi odcinkami, pojawia się coraz więcej mielizn scenariuszowych, postaci okazują się słabo dopracowane, momentami wręcz papierowe, zaczynają podejmować decyzje nijak nie pasujące do ich wcześniejszego postępowania, w oparciu o wyskakujące jak z diabeł z pudełka kolejne wolty scenariuszowe. Śledztwo przeważnie przebiega na zasadzie: odcinek kończymy cliffhangerem, wyraźnie wskazując podejrzanego, który na 90% jest winny, tylko po to by w następnym odcinku wskazać na kolejnego "pewniaka". Tyle razy stosuję się tu wielką zmyłę, że naprawdę pod koniec robi się nudno.
A już finał sezonu, to najgorszy możliwy wybór jaki jestem w stanie sobie przypomnieć w serialu kryminalnym.
Może lepiej zamiast amerykańskiej wersji, oglądnąć duński oryginał, "Forbrydelsen"?