Kenshina oglądałam i podobał mi się Saito/Saitou (różne wersje widziałam xD). Taki... mrrrau. Ale po mangę nie sięgnęłam... Jakoś odrzuca mnie polskie wydanie. Rozpada się, kartki wylatują,kiepska jakość papieru. Do dziś płaczę nad Inu-Yashą, polskim tłumaczeniem i jakością wydania.
Triguna oglądałam nawet nie do połowy- irytował mnie główny bohater, a Nicholas wnerwiał z tym swoim krzyżem(do dziś nie wiem do czego był mu potrzebny. pewnie gdzieś było o tym...jakby zwykłej broni nie mógł mieć). Choć był fajny.
Naruto kończy się po motywie z egzaminami na tego... no... na wyższy lvl w każdym razie
chunina, chyba...
Potem robi się denne, Sasuke, który był miły dla oka i jego angst był na przywoitym poziomie dostał pi****lca i mamy grecką tragedię- bo to Jej Ukochany, Jego Przyjaciel, ale jednocześnie Największy Wróg. WTF?! <- o anime nawet nie wspomnę. poziom Pokemonów.
Chidori, jak Chidori, mnie akurat się podobała, za to Tessa jest ze wszech miar irytująca(słodki głosik, wygląd bezy dodatkowo polukrowanej i dodana do tego "jakaż to wielka i zdolna ona jest, choć nigdy tego nie pokazuje").
Jeśli chodzi o sam angst, to naprawdę niekoniecznie na tym mi zależy. Chodzi mi raczej o charakterek- facet musi mieć charakter, nawet lepiej, jak będzie bez Tragicznej Przeszłości TM, bo to się robi oklepane
A na serio- z takich z angstem, to jak dotąd chyba tylko Vegeta mi przypadł do gustu. Kanou miał fioła na punkcie pokonania Kakegawy(i okazywał to w bardzo ciekawy sposób- szarżą na wojska wroga w pojedynkę). Saitou miał chyba najbardziej pokręcony charakter z nich wszystkich...
Po czasie- pomylił mi się Trigun z Cowboyem Bebopem :/ Tak dawno obie serie widziałam, że w efekcie mi się pomieszały xD Nie lubię głównego bohatera z Bebopa. Za to Triguna obejrzę jeszcze raz :] Może coś mi się odmieni...