po pierwsze - anime które opisujesz są przede wszystkim skierowane do młodszej widowni, więc trudno wymagać, żeby było tam stado krzepkich trzydziestolatków. Po drugie... dobra, VK nie będę komentować, ale o Ouranie sobie popiszę.
Ouran przede wszystkim jest KOMEDIĄ gdzie schemat "ona jedna a ich paru" został rozdmuchany do poziomu absurdu. Haruhi jest kompletnym przeciwieństwem takiej klasycznej baby haremowej, że aż zęby bolą - ani ona ciapowata (nie przewraca sie o własne nogi i nie trzeba jej ratować przed skutkami jej własnej głupoty), ani ona seksowna (bo i płaska i krótkie włosy ma), ani "dobre serduszko" z niej nie wypływa garściami. Jest marudna, zblazowana i ma w lekkiej pogardzie całe to tałatajstwo, co czyni z niej postać kobiecą conajmniej wybitną na tle tego typu produkcji.
Po drugie - bisze są jak najbardziej biszate w absurdalnie rozdmuchany sposób - one nie mają zachwycać, one mają śmieszyć. Biszność jest tutaj wytykana palcami, tak samo jak anime drze łachy z wszystkich bezmyślnie sikających po nogach głupich fangirls, którym byle pierdoła wystarczy do tego, żeby się zachwycić, byle grzywką zamachał czy zrobił maślane oczy do innego bisza i już.
Anime przede wszystkim śmieje się ze stereotypów "romantyczny książę z bajki", "zimny drań", "incest twins", shota - sam humor jest przewrotnie prymitywny, zamierzenie gupi i hiperbolizowany, ale ze smakiem, bez fruwających majtek i wpadania na siebie nago. W kategorii "komedia romantyczna" stawia bardziej na komedię, bo romansu tam tyle, co kot napłakał, mamy owszem wstawki obyczajowe, ale o romans zahaczają one o tyle, że wątki bohaterów poznajemy z perspektywy Haruhi i jej "tu mi wisi" podejścia. Haruhi nie łapie nikogo za rączkę i nie jest niczyim słoneczkiem, zazwyczaj jej komentarze są brutalnie prawdziwe i sprowadzające delikwenta na ziemię. Kocha się w niej raptem dwóch facetów, przy czym jeden o tym rozpowiada na prawo i lewo i nikt nie traktuje go poważnie, a drugi zdaje sobie z tego sprawę ("gasp!") aż w drugiej połowie sezonu, w jednym odcinku, wow, rzeczywiście, romans wszechczasów. Pozostali faceci owszem, lubia ją, ale na zupełnie innej zasadzie niż w typowych haremówkach, ot reszta jest sympatycznym tłem komediowym.
Poza tym seria jest skierowana do HIGH SCHOOLERS, więc i problemy bohaterów są rodem ze szkoły średniej, ale przede wszystkim koncentrują się na jednej ważnej kwestii, na "byciu sobą". Bohaterowie żyją w cukierkowym świecie pozorów, gdzie nawet lekarz kłamie, by poprawić samopoczucie bogatego klienta. Odgrywają na co dzień role biszów do towarzystwa. Ale kiedy się kończy rola a kiedy zaczyna prawdzie "ja"? Paradoksalnie czasem odgrywana przez nas rola jest tą prawdziwą twarzą, tylko nie chcemy się do tego przyznać w imię Bóg wie jakich powodów - bo nam głupio wyjść na osobę niepoważną, głupio zawieść rodziców, społeczeństwo. Anime podaje to zgrabnie i nienachalnie, nie rzucajac angstem na prawo i lewo, ot normalnie. Problemy bohaterów nie są wzięte z kosmosu, są wynikiem życia w takiej a nie innej warstwie społecznej i jestem w stanie w nie uwierzyć - w despotyczną babcię gardzącą bękartem, w nadsurowego ojca, który przede wszystkim chce by najmłodszy syn był dobrze ułożonym trybikiem bez ambicji, w rodziców, którzy są zbyt zajeci robieniem kasy, by odróżniać swoich synów-bliźniaków od siebie, w problemy mistrza sztuk walki, który bić sie umie tylko dlatego, że "tak trzeba". Problemy jak najbardziej prawdziwe, nie wzięte z jakiegoś pseudośredniowiecznego-legendarnego-kosmicznego sufitu, tylko bardzo zakorzenione w tradycyjnej warstwie japońskiej "klasy wyższej" jak i tradycyjnego wychowania socjalizującego do grupy, gdzie nie liczy się ambicja indywidualna, a jednostki "nie pasujace" do grupy sa wytykane palcami. Paradoksalnie Host Club, gdzie bohaterowie odgrywają przejaskrawione role jest jedynym miejscem, gdzie tak naprawdę moga być sobą, ale o tym dowiadujemy się dopiero w trakcie anime (na przykład standardowo "zimny drań" w połowie serii standardowej serii zazwyczaj okazuje sie być ciężko zranionym biszątkiem i odkrywa swoje dobre serduszko - tutaj dowiadujemy się, że bohater jest zimnym draniem bo ma dość odgrywania osoby o złotym serduszku i tak naprawdę mu nie zależy). Sęk w tym, żeby nie zachłysnąć sie "wolnością", jaką daje swoboda ekspresji, umieć znaleźć złoty środek.
Co do kreski - cóż, kwestia gustu. Niektórzy lubią dinozaury chara-designu, niektórzy gładkolice pacholęta, a jeszcze inni alternatywną kreskę. Ouran jako parodia cukiereczkowych serii o bisiach jest właśnie gładkolicy i wielkooki - przypominam, że "bishounen" oznacza "piękny chłopiec", więc kreska jak najbardziej mieści się w standardzie shojo... a przy tym jest wybitnie "in plus" na tle choćby takiego Fruits Basket czy Fushigi Yuugi. Każdy facet wygląda inaczej, mają różnie rysowane rysy twarzy, a nie zestaw "kopiuj-wklej-zmień grzywkę", jaki standardowo występuje w shojokach.
Dla mnie wygląd bohatera jest sprawą drugorzędną, liczy sie przede wszystkim spójność postaci i charakter, z sikania po nogach wyrosłam już dawno. Bisz nie musi koniecznie być taki a nie inny, nie przeczę, że gładkolice pacholęta mi nie przeszkadzają, jak będę chciała MĘŻCZYZN to sobie na ulicę wyjdę
Anime niestety tryskających testosteronem dojrzałych panów oferuje dość mało, głównie dlatego, że skierowane jest do młodszej widowni, a starsza traktuje je jak rozrywkę, a nie życiową pasję (no, jeśli ktoś tak ma, to się boję :P). Nie można zaprzeczyć, że pojawiają sie wybitnie męskie postacie jak Kamina, Wolfwood, Mustang, ale jest ich mało - wynika to głównie z tego, że pokolenie wychowane na anime dopiero dorasta, dopiero w ostatnich latach producenci zauważyli potrzebę kreowania postaci dojrzalszych i fizycznie i emocjonalnie nie tylko w produkcjach marginesowych ale też w mainstreamie, więc na MĘŻCZYZN nie ma na razie co liczyć i trzeba się trochę naszukać.
Poza tym miło by było, gdybyś zdefiniowała co dla Ciebie znaczy "męski" bohater - mięśni kupę ma mieć, starszy być, czy cu.
A, tak na marginesie, to sobie "Lone Wolf and the Cub" poczytaj, tam szczęka opada, taki facet-facet, samuraj pełna gębą a nie chłopię z kataną