VK jest interesujący na tej samej zasadzie co ten nieszczęsny "Zmierzch" Meyerowej. Widać, że młodzi ludzie zaczynają tęsknić do niespecyficznego pobudzenia i napięcia seksualnego, takiego ledwie ocierającego się o erotykę, a wampiry są ewidentnie podniecajace z powodu samej idei bycia wampirem, nie pytajcie mnie czemu, socjologowie i psychologiwie drą o to koty aż do dziś. W czasach, kiedy seks jest podany na tacce co krok opowieść o samym napięciu budzi o wiele większe zainteresowanie. Przez całe nieszczęsne anime człowiek się zastanawia "użre jom cy ni", to raz, dwa - do przodu pociska też rozterka "czy chcę, by Zero stał się wampirem, bo przecież choć +50 do seksowności, to również +100 do angsta" (no, u niektórych panien +100 do angsta = +100 do seksowności :P). Same postacie też nie są brzydkie, nie jakoś specjalnie wybitne, ale też nie odrzucają. Dodajmy jeszcze do tego mdłą bohaterkę, która jest tak przezroczysta, że spokojnie można sie z nią utożsamiać, jako że nie posiada praktycznie osobowości i mamy całkiem skuteczny przepis na zainteresowanie. No i oczywiście nieszczęśliwa miłość na prawo i lewo, z nutką owocu zakazanego.
Jakby nie te tony patosu którym każdy kadr praktycznie ocieka, to pewnie bym obejrzała i drugą serią, ale tak to nie zdzierżę po prostu. CZekam na lepsze czasy
a teraz, by wypłukać z siebie niesmak po opisywaniu VK: