śmiem twierdzić, że poza ślicznogłosym Kaname i angstującym Zero z Vampire Knighta nie zauważyłam niczego sensownego w okolicy. To jakiś spisek, mówię wam.
Obejrzeliśmy animowego Batmana. Well....
Pierwszy epizod - wyglada jak zagłodzona koza na zmianę z upośledzonym nietoperzem, który w dodatku ma przerośnięty trzeci migdał. W innym filmiku wygląda jak chodząca wyprzedaż mięśni i światłocienia w załomach bicepsów (i ma zajobka na czole prawie jak Superman, brrr). W innym wygląda jak niedorobiony biszyk z haremówki, tak typeczek, co w wieku 28 lat mówi o sobie "boku" i czasem rzuca "ara" przesłaniając usta łapką. Fakt, w tym epizodzie miał najładniejsze oczy, ale poza tym to bleee...
W jednym przypadku było prawie idealnie - "working through pain" był co prawda wycyckany jak rabarbar, ale szczawik z niego był na początku kariery, więc wybaczam. I mądre to jakoś było na tle pozostałych (no, fabularnie pierwszy filmik też był fajny) i jakieś takie... zapadające w pamięć i oko.
niemniej biszowanemu Batmanowi mówimy nie!