Jest spora grupa gier, która ani to nie zalicza się do gier karcianych ani do planszowych. Dobrym przykładem tego jest Wings of War. Wszystko bazuje na kartach oraz znacznikach. Kartami są również tereny, albo właściwie manewry, które ukazują, w którą stronę i jaką manewrownością samolocik wykona ruch. Klimat ogólnie jest ciekawy, pierwsza wojna światowa (choć jest już na rynku druga wojna światowa) Czerwony Baron, różne typy płatowców niemieckich, austryjackich, włoskich, amerykańskich, francuskich, angielskich czy rosyjskich, balony zaporowe. Pomimo tego, że chłopaki postarali się nad grą i zasadami to moim zdaniem nie jest to udana pozycja. Jeśli gra się we dwoje to raczej można spodziewać się nudy przy wzięciu sobie po jednym samolocie, można się gonić w nieskończoność. Przy użyciu dwóch samolotów na głowę to wygląda już to porządniej. Przy trzech samolotach to raczej tłok i nikomu nie chce się za bardzo myśleć nad panowaniem tyloma maszynami jednocześnie. Poza tym gra na zestrzelenie przeciwnika może przyprawić o kilka łacińskich wyrazów. W stosie kart zadanych obrażeń jest za dużo zer i zbyt niskich cyfr. Co zrobić? Lepiej użyć kości sześciościennej, efekt będzie o wiele ciekawszy. Poza tym grać tylko i wyłącznie w scenariusze bo sama strzelaninka jest piekielnie nudna. Sam musiałem napisać kilka scenariuszów bo tamte w regułach były niezbyt emocjonujące. Warto też grać mając maksymalnie trzy samoloty po jednej stronie.