matko, jeśli płakałeś przy Chrno, to radzę nie oglądać SaiKano...
Szczerze - zakończenie Chrno mnie ani nie zdziwiło, ani nie spowodowało jakiś sensacji łzopodobnych. Było przewidywalne i na szczęście twórcy nie zafundowali cukierkowego wziętego z kosmosu happy endu. Skończyło się tak, jak miało się skończyć, porządnie i konsekwentnie. Lubię logikę i konsekwencję. Dla mnie to było DOBRE (czyt. wartościowe) zakończenie, tak samo jak zakończenie bebopa.
Z łzawych produkcji - wspomniane SaiKano. Idealne anime na wieczór samobójców. Tam NIC nie jest kolorowe i optymistyczne, nawet tytułowa "ostatnia piosenka o miłości" jest naznaczona smutkiem. Ale paradoksalnie - to był smutek z rodzaju tych, który się odczuwa obcując z czymś tak pięknym, że serce ściska... W każdym razie - ryczałam równo.
Żeby podkreślić - ja prawie nigdy nie płaczę. W zeszłym roku płakałam "życiowo" dwa razy. Z czego raz ze stresu i wyczerpania fizycznego :P Jak beczę, znaczy że naprawdę smutne