Może zacznę od plusów - bardzo ładna grafika i animacja (do tego już KyoAni nas zdążyło przyzwyczaić), również bardzo ładna oprawa dźwiękowa i... znakomity marketing, który wciska fanom to anime jako ósmy cud świata. A tym czasem w środku już gorzej, do tego walnie przyczyniły się dwie rzeczy:
- niewypał z nieciągłością odcinków. Przeskoki w czasie akcji typu do przodu, do tyłu i do środka pokazał jak się robi Quentin Tarantino w swoim genialnym Pulp Fiction, wszelako on wiedział że robi film a nie serial puszczany w tygodniowych odstępach czasu po 20min odcinek każdy. A Haruhi - no cóż, siadając do kolejnego epa, po całym tygodniu przerwy, człowiek po prostu głupieje. "Gdzie my jesteśmy? Co się stało ostatnio, moment, moment, to było to... nie, tamto było dwa tygodnie temu, chociaż oczywiście tak naprawdę działo się później". Oczywiście, jeśli się czytało wcześniej nowelkę albo mangę to prawdopodobnie nie było większych problemów, ale w takim razie niech producenci z łaski swojej, nie wiem, wymyślą nalepkę "tylko dla uprzednio zaszczepionych Haruhistów"?
- druga sprawa, wynikająca z powyższej kociokwiku związanego z achronologią: na pierwszy plan zamiast fabuły wybija - niestety - stary dobry fanserwis. Autorom, którzy w pierwszym odcinku jadą po stereotypach anime jak po zdechłej szkapie wcale nie przeszkadza serwowanie nam tegoż, jakże innowacyjnego (ziew) dania. Dzień bez maido-fuku jest dniem straconym, podobnie jak dzień bez Haruhi molestującej Mikuru czy też przebierającej się w sexy króliczka. Ok, moim samczym oczom takie bonusy zasadniczo wcale nie przeszkadzają, ale czy nie powinno być - jeśli to anime pretenduje do bycia czymś więcej (dużo więcej jak utrzymują niektórzy) niż tylko kolejnym haremem - przypadkiem na odwrót? tj. przede wszystkim fabuła a potem bonusy?
Koniec końców, to anime zaliczam jako kawałek solidnego rzemiosła ale tylko tyle. Tylko i aż, bo w dzisiejszych czasach nawet czegoś solidnego ciężko się doczekać... 7/10