Ale punktem wyjścia do dyskusji nie była najzwyczajniej pracująca matka - tylko matka robiąca "karierę".
Matka
realizująca się zawodowo, a nie 'robiąca karierę' w jakiejś hardcorowej wersji. Czyli taka normalnie pracująca, którą Frey chce usadzić w domu. Tylko o tym była mowa. A punktem wyjścia było chwalenie przez Freya japońskiego modelu rodziny z matką siedzącą w domu i twierdzenie, że matki chcą siedzieć w domu z dzieckiem tylko nie mogą. Więc bez obracania kota ogonem, proszę.
Bo ten model z japonii(...)
Ale przecież sam sobie udowodniłeś, że ilość spędzonego czasu to nie podstawowe remedium na problemy z wychowaniem! Więc po co ta rozmowa?
Zbyt dużo uwagi poświęcanej dziecku też może zaszkodzić - jak każda przesada jest niezdrowa, tak i tutaj (mam wytłumaczyć dlaczego czy sam jesteś w stanie sobie to wyobrazić?). Dlatego matki same sobie w większości wybierają formę wychowania i nie ma imo nic gorszego niż narzucanie im czegoś w tej konkretnej materii (by mi nikt nie ciągnął to w jakiś absurd, chodzi tylko o ilość poświęcanego czasu) i jeszcze usadzanie je na siłę w domu. Naprawdę uważasz, że sfrustrowana, bo siedząca wbrew swojej woli w domu, matka lepiej wychowa dziecko od pracującej, ale nie sfrustrowanej matki? Dlaczego wszystkie kobiety chcesz upchać w roli 'kury domowej'? I mówię tu o szczęściu kobiety. Poza tym nie rozumiem tych tekstów o szorowaniu podłóg - u mnie w domu to facet jest od tego jak i od mycia okien, odkurzania, etc., a nawet od zmywania naczyń i często od ugotowania obiadu. Normalny podział obowiązków.
Więc ciągle nie widzę najmniejszych powodów, by zabierać kobietom wolny wybór w łączeniu pracy z macierzyństwem i w zamian zmuszać je do siedzenia w domu z dzieckiem. Widzę za to sporo przeciwwskazań tak z uwagi na dziecko jak i na matkę, a więc rzutujących na szczęście takiej rodziny.
Naprawdę uważasz, że stawianie potencjalnej matki przed wyborem 'praca albo dziecko' jest mądre? Już teraz sporo kobiet wybiera pracę zamiast dziecka zamiast próbować to łączyć. Jak zmusisz je do wyboru zero-jedynkowego to tylko pogłębisz kryzys demograficzny. No chyba że dodatkowo zmusisz wszystkie kobiety do urodzenia dziecka między 20 a 30 rokiem życia, ale o takie coś nawet nie będę Cię posądzał.